niedziela, 15 kwietnia 2012

19. Wielki dzień już tuż, tuż!

Czwartek zapowiadał się pomyślnie. Od razu po szkole miałyśmy udać się z Marleną na zakupy przed jutrzejszym spotkaniem z chłopakami, na które obie strasznie się cieszyłyśmy. Oprócz tego, Harry obiecał, że dzisiaj wieczorem do mnie wpadnie bo rodzice wychodzą na chwilę do sklepu. Ła, już nie mogę się doczekać! Mama miała dzisiaj wole, więc podwiozła mnie do szkoły i delikatnie próbowała nawiązać do tego czy się z kimś spotykam, ale kiepsko jej szło.
- Miałam kiedyś takiego fajnego chłopaka. – zaczęła. – Nazywał się Karol. Byliśmy ze sobą miesiąc. Wy to teraz inaczej nazywacie, jakoś chodzenie, tak?
- Tak mamo, ale to dziecinne.
- Acha, rozumiem. A ty, no wiesz, masz kogoś? Nie żeby coś, tak tylko pytam. – plątała się zawstydzona.
- Kolegę. – uśmiechnęłam się wymijająco po czym pożegnałyśmy się i ja poszłam do szkoły.
            Przy szafkach czekała już na mnie Janet i razem udałyśmy się pod salę. Nie powiem, rozglądałam się czy gdzieś dookoła nie ma przypadkiem Erica, ale jakoś go wywiało. Po drugiej przerwie złapałam Rafała, który właśnie ślinił się na widok jakiejś koleżanki w mini, i powiedziałam, że nie będzie mnie dzisiaj po szkole, bo idę z Marleną. Braciszek strasznie się ucieszył i od razu pognał do kumpli pewnie zapraszając ich na popołudnie.
            Na następnych dwóch lekcjach nauczyciele zaserwowali nam stosunkowo trudne kartkówki. Fizyka i chemia – masakra! Ja jednaj siedziałam z Joshem, który jest po prostu geniuszem z przedmiotów ścisłych, więc może jako tako napisałam, ale chemia to już porażka na całej linii. Na dokładkę dostałam uwagę za używania telefonu na lekcji, bo ustalałyśmy z Marleną szczegóły wyjścia. Założę się, że ona nie dała się złapać! Po dość nieudanych czterech lekcjach, kiedy szłyśmy z Lizy na lunch, podszedł do nas Eric.
- Może dzisiaj uda nam się razem zjeść? – zagadał biorąc jedynie jabłko na obiad.
- Bardzo chętnie. – uśmiechnęłam się. – Lizy, zjesz z nami?
- Janet na mnie czeka. – powiedziała i uciekła w stronę przyjaciółki.
            Wybraliśmy stolik na środku i zaczęliśmy pałaszować. Ja byłam już myślami przy chłopakach i obmyślałam jak zeswatać Nialla z Marleną.
- Czemu mi wczoraj uciekłaś? – wyrwał mnie z zamyślenia Eric przegryzając jabłko.
- Przepraszam, musiałam wcześniej wrócić do domu. – wyjaśniłam.
- Musiałem jeść sam. – udał urażonego. – A Eric Hilton nigdy nie je sam.
- Jasne… - odparłam.
- Co dzisiaj robisz?
- Spotykam się z koleżanką.
- A jutro? – drążył dalej temat.
- Przepraszam, ale do poniedziałku jestem zajęta. – wymigałam się. Przyznam się, że zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Jesteś dziwna. – wypalił po pewnym czasie kiedy odnosiliśmy tace.
- W jakim sensie?
- Pozytywnym oczywiście! Wystawiasz mnie do wiatru, nie chcesz się umówić. – pokręcił głową. – Pierwszy raz dziewczyna mnie tak traktuje. – dodał z niedowierzaniem.
- Przeważnie nie mogą się oprzeć, co?
- A żebyś wiedziała! – uśmiechnął się. – Do zobaczenia! – krzyknął po czym zniknął w tłumie.
            Na kolejnych lekcjach w ogóle nie mogłam się skupić. Myśli zaprzątały mi plany związane z przyszłą parą, jak zareaguje Marlena, co zrobi Niall? Byłam tak podekscytowana, że z trudem wysiedziałam te dwie godziny. Nawet Josh, z którym siedziałam na większości lekcji, zaciekawił się o czym tak rozmyślam. Powiedziałam, że jutro jest bardzo ważny dzień i strasznie się na niego cieszę, ale nie zdradziłam co się dzieje. Kiedy zadzwonił dzwonek, jak strzała wybiegłam z klasy i jak najszybciej pognałam do szafek, a potem na przystanek. Marlena już tam czekała i zatrzymywała autobus, który dojeżdżał idealnie do centrum.
- Cześć. – wysapałam kiedy wskoczyłam w ostatniej chwili, bo drzwi już się zamykały. – Jak nastrój?
- Super! – odpowiedziała z uśmiechem na całą twarz. – Mało mnie nie przyłapał z telefonem, kiedy do ciebie pisałam!
- Szczęściara. Ja dostałam uwagę. – pokręciłam głową. – To twoja wina!
- No jasne! – żartowałyśmy sobie dalej, aż w końcu dotarłyśmy pod samo centrum handlowe.
- To do dzieła! – zarządziłam kiedy otworzyły się przed nami szklane drzwi. – Ja muszę sobie kupić sukienkę, szpilki, jakąś bluzę i skarpetki. A ty?
- Katie, ale ja nie mam zielonego pojęcia w co się jutro ubrać! – lamentowała Marlena przeglądając tysiące ubrań. – Spódniczka? Balerinki? Kapelusz?
- A może to? – pokazałam jej beżowy kostium z brązowym paskiem i kwiecistymi krótkimi rękawkami.
- Daj, przymierzę. – wzięła ode mnie ubranie i zniknęła za zasłoną przebieralni.
            Ja w tym czasie wypatrzyłam śliczną granatową zwiewną bluzkę z nadrukiem. Porwałam ją jak najszybciej i wróciłam do Marleny, która już się przebrała.
- I jak? – spytała obracając się dookoła. – Może być?
- Jest cudownie! – zachwyciłam się, bo dziewczyna naprawdę dobrze w tym kostiumie wyglądała. Leżał idealnie, podkreślając jej talię i rude włosy. Niall będzie zachwycony, pomyślałam uśmiechając się do koleżanki.  – Co sądzisz o tym? – pokazałam jej bluzkę.
- Całkiem fajna, a co do tego?
- Beżowe spodenki i balerinki. – uśmiechnęłam się.
            Obie zadowolone z zakupów chodziłyśmy jeszcze trochę po sklepach i rozmawiałyśmy. Przeważnie opowiadałam jej o chłopakach, bo Marlena była strasznie ciekawa jacy są. Obie byłyśmy tak nakręcone, że zupełnie zapomniałam, że za godzinkę byłam umówiona z Harrym, a przy takich korkach jakie były o tej porze, było praktycznie niemożliwe żebym zdążyła. Chciałam zadzwonić i powiedzieć, że się spóźnię, ale Marlena postanowiła dokonać niemożliwego i uparła się, że się pośpieszymy. Pośpieszymy, tak! Gnałyśmy jak oszalałe przez cały Londyn żeby tylko zdążyć na autobus, potem, kiedy okazało się, że utknęłyśmy w kosmicznym korku, przesiadłyśmy się w metro, dwie stacje, znowu autobus, a z autobusu biegiem do domu.
- Widzisz… Mówiłam… Że…Damy… Radę… - wysapała Marlena kiedy stałyśmy ciężko oddychając przed moją furtką.
- No jasne… - powiedziałam cholernie zmęczona. – Zadzwonię wieczorem i ustalimy co i jak jutro.
- Dobra, to na razie. – pożegnałyśmy się każda poszła do siebie.
            Spojrzałam na zegarek i z przerażeniem uznałam, że mam pięć minut do przyjścia Harrego. Puściłam się biegiem na górę i zaczęła ogarniać mój pokój. Ubrania do szafy, brudy do łazienki, kosmetyki do szafek. Musiałam się jeszcze przebrać, bo przez to bieganie byłam mokra jak mysz. Szybko włożyłam na siebie spodnie od dresu i luźną bluzkę i poszłam otworzyć Hazzie drzwi.
- Witaj kochanie. – powitał mnie całusem wpychając do pokoju.
- No siema. Co tak późno? – zaczęłam sobie żartować. – Minuta spóźnienia! Gdzie ty się włóczysz?! Obiadu nie będzie mój drogi.
- Wybacz mi skarbie, zarobiony jestem. – powiedział po czym próbował mnie przytulić, ale mu uciekłam. Huehue J
- No już siadaj, bo ziemniaki stygną. – zarządziłam stawiając na stole pusty talerz.
- To ma być obiad?! – oburzył się. – Ja haruję jak wół, a ty nawet porządnego obiadu nie potrafisz zrobić! Louis lepiej o mnie dbał.
- Tak?! To wracaj do niego! – zabrałam mu talerz z trudem powstrzymując się o śmiechu.
Harry wstał od stołu i przytulił mnie od tyłu.
- Nie, bo to ciebie kocham. – wyszeptał mi w szyje. – A teraz…? Do pokoju Katie!!!
- Nie Harry! Wracaj tu natychmiast! – pobiegłam za nim i w samą porę stanęłam w drzwiach zasłaniając klamkę.
- Śmieszna jesteś. – powiedział po czym wziął mnie na ręce przerzucając ja worek na plecy i wtargnął do pokoju. Próbowałam jakoś zaprotestować, ale jestem za mała żeby móc cokolwiek wskórać. Harry posadził mnie na łóżku, a sam zaczął zwiedzanie. Przejrzał się w lustrze, włączył komputer, pozaglądał do szafek, po czym usłyszałam cichy chichot i zobaczyłam Harrego z głupim uśmiechem trzymającego mój stanik.
- Push-up? – zapytał przymierzając go przed lustrem i śmiejąc się.
- Tak, oddaj go! – krzyknęłam cała czerwona ze wstydu.
- Załóż…! – prosił przykładając mi do biustu. – Dla mnie…
- Chyba śnisz! – wyrwałam mu go z rąk i schowałam do szuflady. – Masz nie grzebać w moich rzeczach.
- Ale jesteś! – udał obrażonego. – Nie wiedziałem, że nosisz coś takiego.
- Bo nie noszę. Dostałam od cioci na 15.
- Ta, jasne. Ktoś przede mną go widział? – spytał układając się na moim łóżku i zachęcając żebym się obok niego położyła.
- Nie i ty też nie powinieneś. – powiedziałam zażenowana.
- Oj przestań. Nie takie rzeczy jeszcze u ciebie zobaczę. – dodał z błyskiem w oku.
- Ty coś sugerujesz? – zaśmiałam się i wtuliłam w jego ramiona.
- Nie, skądże. – odparł z sarkazmem, a potem objął mnie i pocałował w czoło.
            Leżeliśmy wtuleni w siebie, upajając się tą chwilą i rozmawialiśmy o naszej przyszłości. Harry powiedział,  że jego największym marzeniem jest wygranie Brit Awards i własna trasa po USA, a kiedy spytał się jakie jest moje nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć. To on był moim największym marzeniem, które właśnie nie się spełniało.
- A co po Stanach? – spytałam nawiązując do ich teoretycznej trasy.
- Może nowa płyta? Mam nawet pomysł na jedną piosenkę. – uśmiechnął się zabójczo.
- Serio?! – ucieszyłam się. – O czym będzie?
- Ty już powinnaś wiedzieć. – odparł i zaczął mnie całować. Długo, namiętnie, do utraty tchu. Przytulił mnie jeszcze mocniej tak, że leżałam teraz na nim i zaczął jeździć dłońmi po mich plecach.
- Harry. – próbowałam go zatrzymać, bo coś mi się wydawało, że usłyszałam otwieranie drzwi.
- Ciii… - zamknął mi usta kolejnym pocałunkiem.
- Harry… Rodzice!
- Kurna. – wysapał i szybko zerwał się na nogi. – Mówiłaś im, że przychodzę?
- Nie, zapomniałam. – powiedziałam  wkładając bluzkę w spodnie bo on musiał ją wyjąć.
            Po chwili usłyszałam na dole moje imię i tata zaczął wchodzić po schodach. Rzuciłam krótkie „SZAFA!” i wepchnęłam Harrego pośród moje ubrania.
- O hej tato. – przywitałam go wstając od komputera. – Wcześniej wróciłeś?
- Jak widzisz. – ucałował mnie w czoło i miałam nadzieję, że nie czuć w pokoju perfum Harrego. – Głodna?  
- Zawsze. – przytaknęłam i otworzyłam okno. – Słuchaj, mógłbyś zobaczyć czy jest jeszcze mydło w łazience? Jak rano wychodziłam, było go mało, to mogłabym pójść i coś jeszcze kupić.
- Mydło? – zawahał się tata. – Jasne. To kup przy okazji jakiś chleb, bo się kończy.
- Nie ma sprawy. – odetchnęłam z ulgą.
            Tata wyszedł z pokoju i udał się w stronę łazienki, a ja w tym czasie wyciągnęłam Harrego z szafy. Zastałam go z jakąś krótką sukienką w reku i szalikiem na szyi, bo twierdził, że było tam strasznie zimno. Poczekaliśmy chwilę w pokoju żeby tata poszedł do sypialni się przebrać i biegiem ruszyliśmy do drzwi.
- Tato, to ja idę! – krzyknęłam i wybiegliśmy z domu pękając ze śmiechu.
- Było blisko. – powiedział Hazza kiedy szliśmy razem do sklepu. – Już myślałem, że będzie chciał pożyczyć jakieś twoje ubranie i mnie tam zastanie w szaliku.
- Co mój tata miałby ode mnie pożyczać? – zaśmiałam się i weszliśmy do sklepu.
            Rozdzieliliśmy się, Harry poszedł po piwo na jutro oraz popcorn, a ja kupiłam chleb tak jak kazał tata. Kiedy spotkaliśmy się przy kasie w jego koszyku leżały ze trzy zgrzewki browca i jedna wódka. Zapowiadało się ciekawie. Kiedy wychodziliśmy ze sklepu do Harrego podbiegało kilka fanek prosząc o autografy. Stanęłam z boku i przypatrywałam się jak ochoczo pozuje do zdjęć i podpisuje się na rękach dziewczyn. Fani stanowili nieodłączną część ich życia, nie mogłam być niezadowolona, że poświęca im czas. Kiedy tak czekałam na Harrego jedna z fanek podeszła do mnie i spytała czy ja jestem tą dziewczyną, o której piszą w gazetach, że spotykam się z jej idolem.
- Jesteśmy przyjaciółmi. – powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- A mogłabyś podpisać mi gazetkę? – spytała robiąc słodkie oczka.
- Pewnie. Gdzie się podpisać?
- Tu. – pokazała palcem na zdjęcie, na którym było ewidentnie widać mnie i Harrego całujących się pod moim domem. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam od niej marker. – Przyjaciele się tak nie zachowują. – dodała kiedy podpisałam się na gazetce i odeszła z resztą dziewczyn.
- Idziemy? – spytał Hazza biorąc mnie za rękę i prowadząc w naszą stronę.
- Jasne. – odpowiedziałam zamyślona patrząc za odchodzącymi fankami. Zastanawiałam się co myśleć o tym co powiedziała mi jedna z nich. „Oficjalnie” nie byliśmy z Harrym razem, tylko najbliżsi o tym wiedzieli, ale pisemka cały czas określali nas jako „przyjaciół”. Kim naprawdę dla niego byłam? Przyjaciółką? Nie, to nie prawda. Nie mówiłby mi takich rzeczy, gdybym nie znaczyła dla niego czegoś więcej, prawda?
- Hej, co jest? – spytał kiedy zauważył, że jestem zamyślona.
- A nie, nic. – odpowiedziałam wymijająco i uśmiechnęłam się.
- Na pewno? Wyglądasz na zmartwioną.
- No co ty. Myślałam jak jutro będzie, wiesz, z Niallem i Marleną.
- Nie możesz wszystkiego za nich zrobić. – powiedział Harry i dał mi buziaka na pożegnanie. – No zobaczenia.
            Weszłam do domu gdzie czekał na mnie już tata czekając na mydło. On też zauważył, że coś było ze mną nie tak. Kurde, czy na prawdę z mojej twarzy można wszystko wyczytać?! Na dodatek zadał mi bardzo niewygodne pytanie.
- Kim jest ten chłopak, z którym wracałaś ze sklepu?
            Zatkało mnie. Totalnie nie wiedziałam co powiedzieć. Serio.
- Przyjaciel. – powtórzyłam to samo co tamtej dziewczynie.
- Yhmm, przyjacielem powiadasz. To może ja znam inną definicję tego słowa. – puścił mi oko. - Przyznaj się, chodzicie ze sobą, co nie?
- Tato, proszę! Tylko nie określenie „chodzicie ze sobą”. – zaprotestowałam. – Spotykamy się. – wydusiłam w końcu.
- No już, już, nie męczę się dalej. – uśmiechnął się zadowolony tata. – Zmykaj do siebie, zawołam cię na kolację.
            Zamknęłam się w pokoju z jednym zamiarem - założenia Twittera. Byłam strasznie ciekawa co ludzie piszą o One Direction i (muszę się przyznać) czy było tam coś o mnie. Po szybkiej rejestracji zaczęłam przeglądać profile Directionerek oraz strony internetowe o chłopakach. W pewnym momencie znalazłam zdjęcie z dzisiaj z podpisem: „Najlepszy dzień w życiu! Spotkałam Harrego z tą Katie! Wohoooo!” przewijałam stronę niżej i czytałam komentarze na mój temat. Pojawiło się kilka komentarzy, ale żaden nie przykuł mojej uwagi. Oglądałam inne profile i inne posty, aż natrafiłam na jakieś forum dyskusyjne o chłopakach. Z bijącym sercem czytałam co dziewczyny pisały.
- Danielle wygląda jak jakaś małpa! – pisała jedna.
- Sama tak jesteś! Jesteś po prostu zazdrosna o Liama. – dogryzała jej druga.
- Zazdroszczę Eleanor. – żaliła się inna.
            Czytałam forum dalej, kiedy natrafiłam na wątek o mnie samej. Zaczęło się niewinnie, kto to w ogóle jest, skąd znam chłopaków, ale potem nie było już tak różowo. Dziewczyny wyzywały mnie od szmat, dziwek i innych tego typu; groziły, że mam się nie zbliżać więcej do Harrego; twierdziły, że jestem jakąś dziunią z Polski, która zadaje się z nimi nie wiadomo po co, a najlepiej żebym wróciła do tej nory, z której przyjechałam.
            Z przerażeniem czytałam tego rodzaju komentarze i wprost nie wierzyłam, że tacy ludzie żyją na świecie. Przecież one o mnie nic nie wiedziały! NIC, a piszą takie rzeczy. Nie byłam przyzwyczajona do takich komentarzy pod moim adresem. Czytając resztę, pogrążałam się jeszcze bardziej, zupełnie traciłam chęć do czegokolwiek, najchętniej schowałbym się pod ziemię i spod niej nie wychodziła.
- Katie, obiad! – zawołał tata z dołu wytrącając mnie z „zaczytania”.
- Tak, już. – odpowiedziałam pod nosem i przygnębiona zeszłam na dół.
            Reszta jeszcze nie wróciła, więc obiad zjedliśmy w towarzystwie meczu. Sytuacja bardzo komfortowa: tata nie zadawał krępujących pytań, a ja nie myślałam o tym co przeczytałam.
- Mogę juro nie iść do szkoły? – spytałam kiedy razem sprzątaliśmy.
- A to czemu niby?
- No bo wiesz, mamy sprawdzian z polskiego, a ja jeszcze nie do końca nadgoniłam z materiałem, a nie chce dostać pały. Rozumiesz?
- Pogadam z mamą. Hej, dobrze się czujesz, marnie wyglądasz? – zaniepokoił się tata i przyłożył mi dłoń do czoła.
- No jasne, wszystko gra. Jestem tylko zmęczona, to tyle. – uspokoiłam go. – Chyba położę się wcześniej spać.
- Śpij dobrze. – odpowiedział i z powrotem zasiadł do oglądania meczu.
- Dobranoc.
            Poszłam się szybko wykąpać, zakręciłam włosy i zaczęłam przygotowywać się na jutrzejszy dzień. Nie byłam w nastroju do tańców ani śpiewów, więc wybieranie ubrań zajęło mi mało czasu. Po 21 byłam kulturalnie w piżamce i w łóżeczku. Chwilę jeszcze poczytałam lekturę na francuski, ale po kilku minutach zmorzył mnie sen. Dobranoc.


                                  
Teraz kilka słów ode mnie. Hmm, po pierwsze, strasznie, ale to na prawdę bardzo was przepraszam, że dodaję żadko. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po części to brak czasu, bo części brak weny, ale wiem, nie powinnam tak robić i jest mi z tego powodu głupio :( Na prawdę. Obiecuję zebrać się w garść i pisać częściej. OBIECUJĘ I PRZEPRASZAM <3

5 komentarzy:

  1. Świetne to! :D MASZ PISAĆ CZĘŚCIEJ, JASNE? xd

    anotherworld-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ŚWIETNE bardzo ciesze się że napisałaś <3
    ale słodko kocham czytać opowiadania o 1D dzięki właśnie takim opowiadaniom jeszcze bardziej ich kocham <3
    DZIĘKUJE CI ZA TO mam nadzieje że już nie będzie takich długich przerw <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!<3 jesteś niesamowita! uwielbiam czytać twoje opowiadanie.juz nie moge doczekać sie nastepnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, dodawaj kolejny jak najszybciej bo nie mogę się doczekać!! Twoje opowiadanie jest zajebiste!!<3333

    OdpowiedzUsuń