wtorek, 20 marca 2012

15. Zabawa w chowanego

- Myślisz, że coś jej się stało? – usłyszałam powoli się przebudzając.
- Nie wiem. Mogło dojść do najgorszego. – tłumaczył chłopakom Zayn. Leżałam z zamkniętymi oczami  i przysłuchiwałam się ich rozmowie.
- Harry uspokój się. – powiedział Louis. – Może nie jest tak jak myślimy.
- Nie?! To jak w takim razie?! – wydarł się na niego chłopak. Wyobraziłam go sobie jak chodzi po pokoju z zaciśniętymi w pięść dłońmi i nerwowo przeczesuje włosy.
- Cicho, bo ją obudzisz. – uciszył go Liam. – Jak wstanie to się dowiemy. Na razie nie ma co panikować. Usiądź i spróbuj się uspokoić.
- Cicho, cicho. – powiedział Niall kiedy przewróciłam się z boku na bok i przetarłam oczy. – Jak się czujesz? 
- Dziwnie. Długo spałam? – spytałam przecierając oczy. Cała piątka siedziała dookoła kanapy, Louis na fotelu, Zayn na podłodze, a Niall i Liam na przeciwległej kanapie. Harry niespokojny chodził po pokoju.
- Jakieś pół godziny. – oznajmił Liam. – Chcesz coś do picia?
- Nie, dziękuję. – odpowiedziałam zaspana. – Co się tak patrzycie? – spytałam kiedy zorientowałam, że wszyscy mi się przyglądają.
- Może jakieś wyjaśnienia?! – podszedł do mnie zirytowany Harry splatając ręce.
- Może trochę grzeczniej? – odgryzłam się urażona.
- Nie gniewaj się. Strasznie się martwimy. – wyjaśnił Zayn uśmiechając się zza pleców Hazzy.
- No tak. – przygryzłam wargę zawstydzona. Usiadłam po turecku i zaczęłam wracać myślami do tego okropnego popołudnia. – Zaczęło się w szkole. Na początku było dobrze, poznałam fajne osoby, nauczyciele też byli nie najgorsi. Po drugiej lekcji poszłam z dziewczynami do łazienki…
- Kolejna! Nie rozumiem co jest takiego w tej łazience, że łazicie tam takimi stadami. – przerwał mi Louis.
- Ogarnij się! – uciszył go Liam kuksańcem w bok. – Mów dalej. – zwrócił się do mnie.
- A tam spotkałyśmy Bethany. – skrzywiłam się na samo jej wspomnienie. – Zaczęła się mnie pytać czemu nie powiem moim nowym koleżankom o was pokazując jakieś pisemko, w którym były nasze zdjęcia. – spuściłam głowę i czekałam na ich reakcje, która jednak nie nadeszła. Cały czas siedzieli z otwartymi ustami i tylko Harry miał zacięty wyraz twarzy. – Nazwała mnie szmatą i powiedziała, że mam się z wami nie zadawać i nie wchodzić jej w drogę. Na następnej przerwie podszedł do mnie chłopak i spytał, czy nie chciałabym się z nim przejść. Kiedy doszliśmy do jakiegoś zakrętu, ten najzwyczajniej w świecie mi przyłożył.
            Zapanowała cisza. Popatrzyłam na chłopaków, których mimika zmieniła się diametralnie. Louis patrzył na mnie jakby mi nie wierzył, Zayn siedział z wytrzeszczonymi oczami, Niall zakrył usta dłonią a Liam wstał i poszedł do kuchni. Harry natomiast… On usiadł obok mnie na kanapie, wziął moją twarz w dłonie i badawczo się jej przyglądał. Zlustrował każdy jej milimetr, podczas gdy moje serce wyprawiało podniebne akrobacje.
- To tutaj? – spytał, opuszkami palców dotykając mojego policzka.
- Tak. – potwierdziłam i spuściłam wzrok. Harry odwrócił twarz od mojej i biorąc moją dłoń, zachęcił bym dalej opowiadała.
- Po powrocie do domu postanowiłam się przejść. Poszłam w stronę przystanku i po drodze spotkałam – tutaj się zawahałam, ale poczułam jak Harry mocniej ściska moją dłoń, więc wzięłam głębszy wdech i dokończyłam. – Ich.
- Co ci zrobili? – spytał przejęty Zayn.
- Oni… Zaciągnęli mnie w jakiś zaułek, zaczęli rozbierać, dotykać! – wyrzuciłam z siebie będąc na skraju płaczu. - Powiedzieli, że będą się mną bawić! Jeden z nich dobrał się do mnie, całował, macał! Myślałam, że tam umrę! – rozpłakałam się doszczętnie wtulając w Harrego. Chłopak kołysał mnie w ramionach dopóki nie uspokoiłam.
- Spokojnie, już dobrze. Nic ci nie będzie. – powtarzał spokojnym tonem.
- Czy on…? – spytał nieśmiało Louis, na jego policzkach malował się rumieniec. – No wiesz…
- Nie, nie zdążył. – odparłam pociągając nosem. – Ugryzłam go w wargę i uciekłam.
- Mądra dziewczyna! – pochwalił mnie Niall, śmiejąc się razem z chłopakami. Doprawdy nie wiem co ich tak śmieszyło. Tylko Zayn siedział z podkulonymi nogami i opartą głową na kolanach i nie śmiał się. Wpatrywał się w moje kolorowe skarpetki z myszką miki i milczał.
            Spojrzałam na zegarek, dochodziła siódma, więc nie było jeszcze tak źle. Myślałam, że było dużo później, a może to tylko ja byłam tak zmęczona? Siedziałam wtulona w Harrego, a moje oczy same się zamykały. Nie walczyłam z nimi. Powoli odpływałam w krainę snów, który była dużo przyjemniejsza niż szara rzeczywistość, chociaż, od kiedy poznałam One Direction, nie była ona aż taka wyprana z kolorów. Po chwili leżałam na plaży wsłuchując się w szum fal i krzyk mew. Powietrze wypełniał słony zapach morza, a moją twarz ogrzewały popołudniowe promienie słońca. Brzegiem fali szły gęsiego pingwiny kołysząc się miarowo na prawo i na lewo. Co chwila ich stópki obmywały chłodne fale, ale one nadal szły przed siebie podśpiewując jednostajną melodię. Usiadłam wyprostowana i zafascynowana patrzyłam na ptaki wędrujące brzegiem morza.
            Nagle ktoś zakrył mi od tyłu usta dłonią i zasłonił oczy czarną szmatką. Zaczęłam spadać w nicość, a razem ze mną kolorowe kulki. Krzyczałam nikt mnie nie słyszał, a kulki nadal leciały niewzruszone.
            Ze mną musiało być coś nie tak, skoro śniły mi się takie rzeczy. Cała zlana zimnym potem obudziłam się przerażona.
- Co się stało?! – spytał od razu zaniepokojony Harry, który nadal trzymał mnie w ramionach.
- Miałam dość dziwny sen. – zaczęłam, ale jak zawsze przerwał mi Louis.
- Ty miałaś dziwny sen?! To posłuchaj moich! – i chłopak zaczął dzielić się z nami swoimi marzeniami sennymi o Harrym i Zaynie. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać i generalnie zapanowała przyjemna atmosfera.
- Gdzie to się panienka wybiera? – spytał się Harry pogodnie kiedy próbowałam się wyplątać z koca i jego uścisku jednocześnie.
- Do łazienki. – zaśmiałam się. – Puść mnie idioto!
- Dobra, ale… Louis łap ją! – wypuścił mnie i od razu popchnął w otwarte ramiona przyjaciela.
- Mam cię! – śmiał się Lou biorąc mnie na ręce i biegając po pokoju. W końcu i ja zaczęłam się śmiać i udawać małe dziecko, które podaje się z rąk do rąk.
- Ja też ją chce! – krzyczał Niall goniąc przyjaciela, a kiedy w końcu wylądowałam w jego ramionach uciekł ze mną na górę.
- Niall! Oddawaj ją! – wydarł się Harry i słyszałam jak stacza się z kanapy i biegnie za nami po schodach. Ale my już byliśmy gdzie indziej. Siedzieliśmy w jakimś schowku ściśnięci jak sardynki w puszcze wśród szczotek, mopów i oboje pękaliśmy ze śmiechu.
- Cii! – położył mi Niall palec na ustach. – Niech się chłopak trochę natrudzi.
            I zamilkliśmy. Na mojej twarzy i tak malował się uśmiech, ale jakoś się powstrzymywałam od śmiechu, a mój przyjaciel poradził sobie inaczej. Z tylnej kieszeni spodni wyjął botanika i właśnie pochłaniał go w zawrotnym tempie.
- Chcesz? – spytał kiedy popatrzyłam na niego spode łba.
- Ej, chłopaki! – nie zdążyłam odpowiedzieć, bo na korytarzu rozległ się głos Harrego. – Wywiało ich! Niall wyłaź i oddawaj Katie!
            Zakryliśmy sobie usta rękoma żeby tylko nie wybuchnąć śmiechem i zamarliśmy w bezruchu.
- Jak mogłeś ich zgubić?! – dało się słyszeć Zayna z dołu.
- Liam, przynieś batonik to Niall wyjdzie! – żartował Louis. Spojrzałam w stronę chłopaka ale on tylko wzruszył ramionami. Widocznie był przyzwyczajony do tego typu żartów.
- Czekoladowy?!
- Tak! – to były ostatnie słowa jakie wypowiedzieli, bo potem było słychać tylko tupanie i wzajemne uciszanie się chłopaków.
- Ha! – krzyknął Zayn, ale niestety  w pokoju, do którego wtargnęli nas nie było.
- Kurde. – przeklął Liam po czym znowu zamilkli.
- Trzy, czte, ry! – i znowu nic. Kolejne niepowodzenie. – Tutaj też nie. – jeszcze kilka razy taka sytuacja się powtórzyła i chłopacy się poddali. Ale czy na pewno?
- Schowek na szczotki! – wydarł się Louis i usłyszeliśmy głośne kroki zmierzające w naszą stronę.
- Szybko, weź mop! – szepnęłam do Nialla i sama chwyciłam jakiś, bliżej nie określony przyrząd do czyszczenia podłóg.
            Nagle ktoś gwałtownie pociągnął za klamkę, ale nie zdążył niczego powiedzieć, bo został zaatakowany przez armię w postaci szczotki i mopa. Wyskoczyliśmy z Niallem ze schowka jak dwaj kieszonkowcy i posłaliśmy Louisowi piękny cios w brzuch. Chłopak padł na podłogę i zwijał się z bólu, ale już po chwili łapał nas za kostki.
- Chodźcie no tu! – krzyczał wijąc się. Zaczęliśmy z Niallem uciekać w różnych kierunkach.
            Ja wpadłam do czyjegoś pokoju i z impetem wypadłam na taras, którego drzwi były otwarte. Zatrzymałam się na barierce i ciężko oddychałam odpoczywając po wyczerpującym pościgu. Aż nagle ogarnęło mnie dziwne uczucie pustki. Na niebie świecił księżyc, który pozapalał już niektóre gwiazdy, a ja czułam się w stosunku do nich taka mała i bezradna. Stałam tam wpatrując się w wielką niebieską otchłań.
- O czym myślisz? – znienacka podszedł do mnie Harry obejmując od tyłu w talii.
- W sumie to o  niczym… - odparłam zamyślona.
- Liczyłem na inną odpowiedź. – zażartował i okręcił mnie w swoją stronę, a potem zajrzał głęboko w oczy.
            Staliśmy przez chwile bez ruchu upojeni pięknem tej chwili. Wokół nas cisza, nad nami gwiazdy… Harry bawił się moimi włosami, a potem zanurzył w nich twarz.
- Pięknie pachną. – wyszeptał, a ja czułam się jak księżniczka z bajki, która wreszcie spotkała wymarzonego księcia. – Już nigdy mi nie uciekaj. – spoważniał ponownie patrząc mi w oczy.
            Nie zamierzałam odpowiadać. Po prostu wspięłam się na palce i delikatnie go pocałowałam. Subtelnie żeby nie pomyślał, że się narzucam, ale jednocześnie czule i namiętnie. Harry nie potrzebował dłuższej zachęty. Wplótł mi palce we włosy i oddał pocałunek. Nie wiem ile tam staliśmy; dwie minuty, dziesięć? A może całą wieczność?
- Nie zamierzam ci więcej uciekać. – wyszeptałam kiedy na chwilkę się od siebie odkleiliśmy i obdarzyłam go promiennym uśmiechem.
            Złapaliśmy się za ręce i pomaszerowaliśmy na dół, gdzie wszyscy już siedzieli i oglądali telewizję. Radośnie nas powitali po czym wrócili do poprzedniego zajęcia.
- Harry, mówią o gali Brit awards! – oznajmił nam Louis.
- Pokarz! – krzyknął i momentalnie puścił moją rękę. – Co mówią?! Co mówią?!
- Że od początku był jeden faworyt. – odpowiedział Zayn.
- Pewnie Adele.
- A ja tam myślę, że wygracie! – powiedziałam podchodząc do kanapy, na której gnieździła się cała piątka.
            Nagle zadzwonił telefon. Wszyscy spojrzeli na Liama, który, w prawdzie trochę oburzony, w końcu wstał i zmierzył w stronę kuchni. Po chwili wrócił niosąc słuchawkę w dłoni.
- To do ciebie. – zwrócił się do Harrego przekazując mu telefon.
            Chłopak wyszedł z pokoju i poszedł rozmawiać gdzie indziej, a ja w tym czasie udałam się po coś do jedzenia. Niestety ich lodówka świeciła pustkami, no może oprócz kilku browarów i spleśniałych bananów, których jednak nie miałam ochoty próbować. Myszkowałam po całej kuchni aż w końcu natknęłam się na biszkopty schowane pod grubą warstwą gazet.
- Mogę? – spytałam chłopaków wracając do pokoju.
- Pytaj się Nialla. – rzucił Louis, który prowadził rozmowę z Liamem (mogę ją nawet nazwać L&L :D). Spojrzałam na chłopaka, a na jego twarzy ujrzałam wyraz niezadowolenia.
- Spokojnie, podzielę się z tobą. – pocieszyłam go na co widocznie się ucieszył. – Kto dzwonił?
- Nie wiem. – wzruszył ramionami Niall. – Chyba jakaś dawna znajoma, bo zawsze rozmawiał przy nas.
            Poczułam dziwne uczucie w żołądku. Czyżby zazdrość? Niecierpliwie czekałam na powrót Harrego, ale minęło jeszcze dużo czasu zanim to nastąpiło. Była prawie ósma i musiałam się zacząć zbierać więc nie doczekałam się zeznania z rozmowy. Poprosiłam tylko Nialla żeby napisał mi czy będą dzisiaj na Skypie i poszłam do domu.
            Na parterze paliło się światło, więc rodzice już wrócili i pewnie siedzą całą rodzinką na dole. Super, pomyślałam, zaczną się pytania. Po cichutku weszłam do domu licząc na cud, że oglądają jakiś teleturniej i nie będą zainteresowani co robiłam. Myliłam się jednak. Nie obyło się bez pytań gdzie byłam, czemu tak długo, dlaczego mam brudne spodnie, ale skłamałam, że byłam u Marleny i jakoś odpuścili. Tatę bardzo ciekawiło jak było w szkole więc kolejne dziesięć minut opowiadałam mu jak to zabawnie było na lekcjach i jakich mam miłych kolegów. Taa…
            Udałam się na górę, wzięłam szybki prysznic i czyściutka poszłam do siebie. Muszę się przyznać, cholernie się bałam jutrzejszego dnia. Ale to potwornie! Wybierając obranie nie myślałam o tym żeby dobrze wyglądać, tylko o żeby jak najmniej rzucać się w oczy.
- Ogarnij się dziewczyno. – skarciłam samą siebie. – Nic ci się nie stanie! Nie możesz się tak bać, to nie w twoim stylu!
            Lekko podbudowana włączyłam komputer i od razu sprawdziłam powiadomienia. Może moja mama ma racje, może mam nałóg siedzenia na tym Fejsie? Zaakceptowałam zaproszenia i zaczęłam szukać Bethany i jej ekipy. Kiedy wreszcie ją znalazłam, szczęka opadła mi do ziemi. Zaczęłam czytać przeróżne opowieści wyssane z palce jaka to jestem podła, jaka ze mnie szmata i zdzira bo postanowiłam pokazać się jej na oczy.
            Jeden w szczególności zwrócił moją uwagę: „Szmata pożałuje, że się w ogóle do Londynu przeniosła chuj wie skąd! Jeżeli to czytasz idiotko to przypomnij sobie co ci powiedziałam w szkole i weź to sobie do tego zafajdanego serca i nie pokazuj mi się na oczy!”
To już była przesad! Dziewczyna nie miała odwagi pogadać w cztery oczy? Dobra! Skoro tak chce się bawić, proszę bardzo! Wcisnęłam skomentuj i przelałam kilka brzydkich słów, ale uznałam, że lepiej pooddzielać to jakimiś normalnymi zdaniami żeby nie wyszło, że analfabetką jestem. Po skończonej pracy przeczytałam moje dzieło, z którego byłam bardzo dumna. Przeczytać wam? Ok. JIdź sobie dziewczynko pokrzyczeć może na kogoś innego, bo mnie to jakoś specjalnie nie rusza. Myślisz, że nikt się nie dowie o Freddim?! To mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę! Lepiej wybierz sobie laluniu jakąś zajebiście różową maskę, która zasłoni twój krzywy ryj skoro nie chcesz mnie widzieć, bo jakoś nie zamierzam się schować w kącie i płakać. Jesteś żałosna tyle ci powiem. A i jeszcze jedno, odezwiesz się do mnie słowem, a przeczyta o tobie cały Londyn w artykule pt.: Bethany, szmata z Churchill School.”
            Zadowolona z siebie, napisałam do Marleny czy może nie miałaby ochoty wpaść dzisiaj do mnie na godzinkę. Po chwili zbiegałam po schodach żeby jej otworzyć.
- Dobry wieczór. – przywitała się grzecznie z moimi rodzicami kiedy szłyśmy do kuchni.
- Co chcesz do jedzenia? – spytałam zakładając, że Marlena tak jak ja długo bez jedzenia nie przeżyje. Nie myliłam się, po chwili zmierzałyśmy w stronę mojego pokoju z paczką chipsów i galaretkami.
- Słyszałam, że miałaś kontakt z Bethany w szkole. – powiedziała siadając na łóżku.
- Cała szkoła już wie? – spytałam zniechęcona, zajadając galaretkę malinową.
- Ha! Pytanie! Ej, a ty na serio znasz tych One Direction? – zainteresowała się.
- Tak, na serio. Ty też mogłaś ich poznać, przecież mieszkają kilka domów obok.
- Ta piątka?!
- Tak. W sumie fajni z nich goście. – opowiadałam.
- Już ci mówiłam, że mi tylko Mike w głowie. – rozmarzyła się Marlena.
- Bo ich jeszcze nie widziałaś! Mówię ci są obłędni! Czekaj, puszczę ci ich piosenki. – powiedziałam, po czym włączyłam jej piosenkę Everything About You, która szczerze mówiąc bardzo mi się podoba.
- Nieźli są. – skomentowała Marlena wyglądając przez okno. – Puść coś jeszcze!
            Włączyłam jej całą płytę, podczas której wygłupiałyśmy się, gadałyśmy i śmiałyśmy. Spędziłam z Marlena bardzo miło czas i wcale nie chciałyśmy się żegnać. Postanowiłyśmy, że będziemy wywieszać kolorowe kartki w oknach jak coś będziemy chciały powiedzieć. Na przykład żółta oznaczała: nudzi mi się, wpadnij. Czerwona: stało się coś romantycznego. Niebieska: właź na fejs i tym podobne. Marlena powiedziała, że mam się nie przyjmować Bethany bo w końcu jej przejdzie.
            W dobrym humorze poszłam się myć a potem szczęśliwa zasnęłam. A przynajmniej tak mi się wydawało. Jak tylko zamknęłam oczy przede mną stanął złośliwie uśmiechnięty Freddie z kolegami. Natychmiast zapaliłam światło i oddychałam przerażona. Przecież w takim stanie w ogóle nie zasnę, więc wzięłam iPoda i zaczęłam słuchać piosenki Moments, która rozwala mnie emocjonalnie. Nie wiem co ma w sobie takiego, ale jak jej słuchałam kilka łez spłynęło po moim policzku.
            Nie kojarzę momentu, w którym odpłynęłam, ale jak w nocy się obudziłam, płyta się skończyła, a ja mogłam spokojnie zasnąć.



                                             
Tak strasznie Was przepraszam, że straaasznie długo nie pisałam :( Jest mi cholernie głupio, ale poprawię się, obiecuję!. Dziękuję za komentarze i na prośby postaram się dodać następny rozdział do piątku :) Mam nadzieję, że się podoba no i proszę, nie przestawajcie czytać. Zrozumcie, że mam mało czasu, a staram się robić to najlepiej jak potrafię xoxo

1 komentarz:

  1. AAAAAAAA ! jaram się jak pochodnia ! rozdział MEGA warto było czekać i mam nadzieje że będziesz dodawać częściej <3

    OdpowiedzUsuń