sobota, 3 marca 2012

12. Potwory i Spółka (part I)

Budzik zadzwonił punkt szósta. Zaspana przetarłam oczy i usiadłam wyprostowana na łóżku. A więc tak zaczyna się pierwszy dzień w nowej szkole, myślałam. Chcąc dobrze go zacząć, włączyłam radio i przy dźwiękach muzyki zaczęłam się ubierać. Wybrałam jasne spodnie, białą bluzkę z napisem ‘Love your life’ oraz różowe balerinki. Zaplotłam sobie warkoczyka, a na szyję założyłam szczęśliwy naszyjnik z koniczynką, który dostałam na komunię.
            Rzuciłam okiem na zegarek, szósta dwadzieścia. Spoko młoda, powiedziałam do siebie i ruszyłam tanecznym krokiem do łazienki. Tam szybki makijaż, nie za mocny, żeby tata się nie czepnął i byłam gotowa. Schodząc do kuchnia na śniadanie, zajrzałam do brata czy aby przypadkiem jeszcze nie śpi.
- Hejka małolacie! – rzuciłam na wstępnie. – Gdzie się ukryłeś?
- W szafie! – odkrzyknął Rafał wyłaniając się zza drzwi szafy. – Możesz wyjść, próbuję się ubrać?
- Nie ma sprawy, już mnie nie ma! – wycofałam się ze śmiechem.
            Za stole w kuchni czekało na mnie wyśmienite śniadanie. Twarożek z melonem  i krewetkami, który mama zrobiła przed wyjściem do szkoły. Siadając przed telewizorem czułam jak mój żołądek skręca się z nerwów. Za niecałą godzinę zostanę pożarta!
- Gotowa? – spytał się tata kiedy całą czwórką ubieraliśmy się do wyjścia.
- Chyba tak. – odparłam biorąc do ręki torbę z książkami. Pomogłam założyć Ani plecaczek  i ruszyliśmy w stronę podjazdu.
            Przez noc napadało sporo śniegu, tak że samochód zatracił swoje kanciaste rogi, a chodniki przypominały górskie szlaki. Podczas kiedy Rafał z tatą odśnieżali, ja z siostrą stałyśmy na uboczu. Wypatrywałam czy może chłopcy nie będą tędy przechodzić, ale nie odczekałam się,  kiedy wsiadaliśmy do samochodu nadal ich nie było.
            Zdenerwowana wyglądałam przez okno czekając aż dojedziemy do budynku szkoły. W pewnym momencie Ania złapała mnie za rękę i mocno ścisnęła. Uśmiechnęłam się do niej, ona jako jedyna chyba nie przejmowała się dzisiejszym dniem. Podziwiałam za to małe dzieci, odnajdą się w każdym towarzystwie, a że moja siostra była bardzo zaradna, nie martwiłam się o  nią. Ta mała na pewno sobie poradzi. W przeciwieństwie do mnie.
- Jesteśmy. – oznajmił tata podjeżdżając pod ogromny budynek. Na parkingu stało już kilka samochodów, ale w pobliżu nie widziałam żadnego ucznia.
            Serce waliło mi jak oszalałe kiedy wysiadałam. Mało nie zemdlałam, tak mocno się denerwowałam. Nerwowo rozejrzałam się dookoła, a na mojej twarzy z pewnością malowało się przerażenie. Szkoła była ogromna, trzypiętrowa, zachowana w starym angielskim stylu. Wokół rosło dużo drzew posadzonych tu pewnie przed wojną.
- Do zobaczenia. -  pożegnałam się z tatą i Anią. – Zadzwonię jak skończę.
- To nie chcesz żebyśmy z wami poszli? – spytał lekko zawiedziony.
- Tato, ostatniej rzeczy jakiej potrzebuję, to żeby ktoś zobaczył mnie w nowej szkole z rodzicem. – próbowałam sprawiać wrażenie opanowanej i pewnej siebie.
- No dobrze. – powiedział po chwili milczenia. – Bawcie się dobrze! – ucałował mnie i Rafała po czym wsiadł z Anią do samochodu i odjechali.
- No to w drogę! – zakomenderował brat i ruszyliśmy w stronę szkoły.
            Kiedy otworzyliśmy szerokie drzwi, naszym oczom ukazał się imponujący widok. Jak dla mnie przerażający, ale dobra. Przed nami ciągnął się długi korytarz z mnóstwem drzwi po obu stronach. Na ścianach wisiały gabloty z pucharami i dyplomami. Na środku stały schody prowadzące zapewne na drugie piętro. My skręciliśmy w prawo szukając pokoju oznaczonego tabliczką Dyrektor.
            Znaleźliśmy ją bez kłopotu, za to problem pojawił się przy naciśnięciu klamki. Moja ręka drżała do tego stopnia, że nie byłam wstanie otworzyć drzwi. Rafał odsunął mnie i sam wszedł do pokoju, a ja za nim. Zdążyłam jednak zauważyć pierwsze nowe twarze wchodzące do szkoły.
- Witajcie! – powitała nas grubsza pani z brytyjskim akcentem. – Katherine i Rafał  Jabłońscy?
- Dokładnie. Dzień dobry pani. – przywitaliśmy się po czym dyrektorka z powrotem zasiadła za ogromnym biurkiem. Czy wy też zauważyliście, że wszystko w tej szkole jest ogromne?!
- Proszę bardzo, tutaj macie plany lekcji oraz kluczyki do szafek. – powiedziała wręczając nam rzeczy. – Pani woźna zaprowadzi was do szatni i pokaże co i jak. Jak wam się u nas podoba? – spytała z uśmiechem.
- Wszystko jest takie… duże. – wydusiłam, a Rafał poparł mnie skinieniem głowy. Pani dyrektor zaczęła się śmiać po czym zawołała woźną.
- W razie czego, przychodźcie do mnie. Zawsze wam pomogę. – pożegnała się, a ja zastanawiała  się czy jest to jej stała śpiewka.
            Pani woźna prowadziła nas labiryntem korytarzy, aż dotarliśmy do, jak sądzę, głównego. Pod ścianami stały czerwone szafki z biało-niebieskimi paskami, a przy nich kłębili się uczniowie.
- Szafka 1073 oraz 507. – poinformowała nas staruszka i zostawiła samych, maszerując w przeciwną stronę.
- To nara! – rzucił Rafał po czym odważnie wkroczył w tłum wrzeszczących nastolatków. No dawaj, powtarzałam sobie, nic się przecież nie dzieje.
            Kiedy wreszcie znalazłam upragnioną szafkę numer 1073 dochodziła ósma. Pośpiesznie zmieniłam buty i zdjęłam kurtkę, kiedy nagle rozbrzmiał dzwonek, a ja nawet nie sprawdziłam w jakiej sali mam lekcje!
- Spoko, to dopiero pierwszy. – usłyszałam głos obok siebie.
- Słucham? – zapytałam odwracając się w stronę dziewczyny stojącej po mojej lewej.
- To dopiero pierwszy dzwonek. – powiedziała uprzejmie. – Jestem Janet.
- Katie. – uśmiechnęłam się zamykając szafkę. – Jestem tu nowa.
- Zauważyłam! – zaśmiała się. – Pokaż plan. W jakiej jesteś klasie?
- Drugiej C. – odparłam modląc się żeby Janet również w niej była.
- Odprowadzę cię. Sala numer 41. Matma.
- Super, pierwsza lekcja i matematyka. – odrzekłam niezadowolona. – A ty od której klasy chodzisz?
- Tej samej! – zaczęła się śmiać. Ruszyłyśmy schodami na górę odprowadzane ciekawskimi spojrzeniami.
            Jeżeli się lepiej przyjrzeć, to ludzie tutaj nie byli tacy straszni jak sobie wyobrażałam. Grupki dziewczyn w spódniczkach, chłopcy w dresach jak w każdej innej szkole. Janet zaprowadziła mnie pod salę i podbiegła do dziewczyn stojących w kółeczku i śmiejących się z czegoś. Po chwili pomachała do mnie ręką, żebym do nich podeszła.
- To jest Katie! – oznajmiła swoim przyjaciółkom. – Jest nowa i przyjechała z…
- Polski. – dokończyłam za nią.
- Właśnie! – zaczęła się śmiać. – To jest Sarah, Jessie, Marta i Ivy! – przedstawiła je po kolei.
- Cześć. – przywitałam się z każdą z nich w momencie kiedy zadzwonił dzwonek.
            Pod klasę zaczęli przychodzić uczniowie ciekawsko mi się przyglądając. Grupka wytapetowanych blondynek stała pod ścianą flirtując z chłopakami, którym, jak wynikało z moich obserwacji, chyba się to podobało. Na ławeczce przy drzwiach siedziały dwie dziewczyny czytając książki i tylko od czasu do czasu podnosiły wzrok znad lektury, po to by za chwilę znów w niej utonąć. Korytarz stopniowo się wyludniał kiedy klasy wchodziły do sal, a kiedy i do nas przyszedł nauczyciel, uczyniliśmy to co pozostali. 

                                                                 
                                              
Boże, dopiero teraz zobaczyłam jak trudno jest prowadzić bloga! Przepraszam was straaaaaasznie mocno, ale po prostu nie wyrabiam. Bardzo bym chciała dodawać rozdziały codziennie, ale tak się niestety nie da :( To jest początek nieco dłuższego rozdziału, bo chcę się przyłożyć do pierwszego dnia w szkole. Chciałam bardzo podziękować za komentarze! I mam 8 obserwatorów! :D Jesteście super *__*
+ pozdrawiam Marlenę, która mnie ciągle męczy o następny rozdział <3

3 komentarze:

  1. Kasiaa ja cie nie męczę ja cie motywuje do dodawania następnych rozdziałów :P

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział xD Rafał jaki pewny siebie, miło, że Janet "zaopiekowała się" Katie.
    P.S.No chyba jestem 9 obserwatorem.!

    OdpowiedzUsuń