sobota, 24 marca 2012

16. Czemu on nie odbiera?

- Śpisz?
- Nie kurwa! – wydarłam się na Harrego, który śmiał budzić mnie o szóstej rano. Swoją drogą miałam zamiar już wstawać, ale on tego nie wiedział!
- Ups, chciałem tylko powiedzieć, że tęsknie. – powiedział słodko.
- I jak ja mam się teraz na ciebie złościć?
- Na mnie nie można się złościć. – usłyszałam po drugiej stronie. – Słuchaj, nie potrzebujesz podwózki do szkoły? Zawieziemy cię z Louisem.
- Byłoby mi bardzo miło, ale nie chcę zostać pożarta przez Bethany, że się z tobą pokazuje. – zaśmiałam się.
- Co się nią przejmujesz? Chcesz czy nie?
- Chce! – odparłam po chwili milczenia. – Bądźcie w pół do ósmej.
            Po jakże miłej pobudce radośnie poszłam do kuchni przygotować sobie śniadanie, które w dniu dzisiejszym składało się z jajecznicy i soku pomarańczowego. W dobrym humorze zaczęłam się ubierać wkładając na siebie ciemne rurki, białą bluzkę w zielone paski i kremowe conversy. Na rękę założyłam Lilou, którą dostałam od rodziców na szesnaste urodziny. Gotowa do wyjścia zahaczyłam o łazienkę, a potem zjadłam śniadanie. Byłam taka radosna, że przytulałam każdego domownika.
            Kiedy usłyszałam klakson na zewnątrz, pożegnałam się ze wszystkimi i wybiegłam przed dom.
- Witam piękną panią! – powitał mnie Louis otwierając drzwi od strony pasażera. – Specjalnie wywaliłem Harrego do tyłu żebyś mogła to siedzieć.
- Jakież to miłe. – odparłam i spojrzałam się w stronę Harrego, który niezadowolony siedział na tylnym siedzeniu. – Hej maluchu. Jak tam? – przywitałam się.
- Ja ci dam za tego malucha! – odgryzł się. – Dorosła się znalazła, słyszałeś Louis?
            Chłopak nie odpowiedział i ruszyliśmy do szkoły w milczeniu. Po chwili zaczęłam przeglądać płyty Louisa aż natrafiłam na Adele, którą bez namysłu włączyłam.
- Mamy dla ciebie niespodziankę. – oznajmił Harry wpychając głowę między nasze fotele. – A raczej on ma. – zwrócił się do przyjaciela.
- Jutro przyjeżdża Eleonor! – powiedział uradowany Lou. – Fajnie by było gdybyście się zaprzyjaźniły.
- Super! – ucieszyłam się. – Chętnie ją poznam. A czy mielibyście coś przeciwko, żebym poznała was z moją koleżanką? – spytałam nieśmiało.
- No ja nie wiem. – zażartował Hazza. – Stary co o tym myślisz?
- Chodzi mi głównie o Nialla. – przyznałam się. – Kojarzycie taką rudą dziewczynę, która mieszka obok mnie? – chłopcy potwierdzili, więc mówiłam dalej. – Niall ją kilka razy widział, ale nie ma odwagi zagadać i pomyślałam, że może ich ze sobą zapoznam.
- W sumie… Czemu nie. – zgodził się Louis. – Ale nie jutro…
- Nie ma sprawy. Jutro tylko ty i Eleonor. – obiecałam wysiadając z samochodu pod szkołą.
- Nie zapomnij o mnie. – powiedział Harry kiedy się z nimi żegnałam.
- Postaram się! – wystawiłam mu język i zdecydowanym krokiem ruszyłam w stronę budynku.
            Dotarłwszy do szafki sprawdziłam jaką lekcją zaczynamy i skierowałam się w stronę sali numer 27. Po drodze spotkałam brata, który jednak nawet mnie nie zauważył tak był wpatrzony w jakąś pierwszoklasistkę. Usiadłam pod drzwiami i zaczęłam słuchać muzyki. Po chwili mój spokój został zmącony.
- Witam moją nową koleżankę! – podszedł do mnie Josh i rozpychając się usiadł obok. – Czego słuchasz? – zabrał mi słuchawkę.
- Nie Josh! Oddaj! – próbowałam mu ją zabrać aby nie dowiedział się, że z mojego iPoda leciał właśnie Merylin Monson.
- Nie wyglądasz na taką co metalu słucha. – stwierdził kiedy włożył słuchawkę do ucha.
            Zignorowałam go i przyglądałam się reszcie mojej klasy. Niektórzy siedzieli w grupkach inni osobno. Moją uwagę przykuła para siedząca naprzeciw siebie i oglądające swoje nadgarstki.
- Kto to? – spytałam Josha zafascynowana.
- Greg i Polly. Dziwni są. Tną się, chodzą na jakieś wiece czy jak to się zwie. Hej, nie pochwaliłaś mojej nowej fryzury! – dodał urażony.
            Uważniej przyjrzałam się i rzeczywiście, jego grzywka zamiast na bok była podniesiona na żel i chłopak wyglądał trochę jak jeż.
- A rzeczywiście. – powiedziałam żeby zrobić mu przyjemność.
            Chwilę jeszcze siedzieliśmy słuchając piosenek, ale niedługo po tym przyszedł do nas nauczyciel i weszliśmy do klasy. Lekcje mijały mi bardzo szybko tego dnia. Pierwsza, druga, przerwa z dziewczynami w łazience, trzecie, czwarta, spotkanie z panią dyrektor, piąta. Chwila moment. Jaka pani dyrektor? To wy nie wiecie? Jak to, skoro podobno cała szkoła wie. No cóż…
            W połowie czwartej lekcji zostałam wezwana na dywanik do wielmożnej pani dyrektor, która chciała wiedzieć jak mi w nowej szkole. Chwilę po mnie przyszedł Rafał. On był tylko chwilę, bo robili jakąś inscenizacje w klasie i chciał na niej być. Mnie za to zatrzymała na dłużej.
- Katie, kochanie. – zaczęła. No pięknie, nie lubię kiedy tak się do mnie zwraca nauczyciel. – Słyszałam, że nie zostałaś przywitana jak należy. To prawda?
- Nie… - zawahałam się, ale uznałam, że nie będę opowiadać o Bethany. Jeszcze nie. – Wszyscy są bardzo mili.
- Na pewno? Odnalazłaś się w nowej klasie? – drążyła dalej temat.
- Oczywiście. Wszystko jest w porządku.
- Rozumiem. Wiedz jednak, że jeżeli coś by się działo możesz z tym do mnie przyjść, prawda?
- Naturalnie. Dziękuję za troskę. – pożegnałam się i wyszłam na korytarz.
            Szłam w stronę klasy kiedy zza rogu wyłoniła się Batheny. No pięknie, pomyślałam. Chciałam minąć ją bez słowa, ale zostałam niemiło potraktowana „z bara” a na dokładkę usłyszałam:
- Uważaj jak chodzisz.
- Może lepiej ty uważaj, gdzie stawiasz swoje różowe szpilki. – odgryzłam się.
- Widzę, że nie zrozumiałaś co znaczy nie wchodź mi w drogę. Wytłumaczyć mam?!
- Nie trzeba. Idź się cieszyć swoim Freddiem, a nie mi głowę zawracasz. Póki jeszcze możesz.
            Zostawiłam ją na korytarzu i dumnie wróciłam do klasy. Josh od razu chciał wiedzieć co się działo, ale trzymałam go chwilę w niepewności zanim opowiedziałam o co chodziło,  pominęłam jednak część o Bethany. Po obiedzie znalazłam Marlenę wracającą do domu i przyłączyłam się do niej. Rozmawiałyśmy trochę o szkole, trochę o planach na popołudnie aż w końcu przypomniałam sobie o moich planach swatki.
- Słuchaj, masz może wolny piątkowy wieczór? – spytałam Marleny.
- Tak, a co? – odparła zaciekawiona.
- Mam małą niespodziankę.
- O Boże! Jak ja kocham niespodzianki! Co to?! Co to?! – dopytywała się.
- Nie powiem! Zobaczysz, spodoba ci się. –zapewniłam ją. – Ale przedtem musimy się udać na małe zakupy.
- Czwartek pasuje?
- No jasne. – odpowiedziałam po czym pożegnałyśmy się i każda weszła do siebie.
            W domu nikogo nie było, ale postanowiłam, że będę dobrą córką i ugotuję obiad. Po przebraniu się zaczęłam się rządzić w kuchni podśpiewując jak Królewna Śnieżka. Chciałabym mieć takich pomocników jak ona! Po godzinie lasagne była gotowa i pachnąc czekała na rodzinę. Ja w ten czas posprzątałam i włączyłam telewizję, ale tylko na chwilę, bo niedługo potem do domu wrócił Rafał oraz rodzice z Anią.
            Wszyscy razem zasiedliśmy do stołu zajadając się obiadem. Moje dzieło spotkało się z wyrazami uznania z czego się niezmiernie ucieszyłam. Kiedy Rafał zmywał ja udałam się do pokoju odrobić lekcje i nauczyć się do kartkówki z francuskiego, która zbliżała się wielkimi krokami. Po godzinie było po wszystkim. Postanowiłam spotkać się z Harrym i pogadać trochę z Eleonor.
            Telefon odebrał Niall i oznajmił mi, że Harrego niestety nie ma w domu i nie wie kiedy wróci. Trochę zdziwiona spytałam czy on nie ma ochoty na spacer.
- No jasne! Zakładam kurtkę i jestem. – powiedział i rozłączył się.
            Chłopak nie kłamał dosłownie po pięciu minutach rozległo się pukanie do drzwi. Wzięłam kurtkę i poszliśmy z Niallem do parku.
- Wiesz może gdzie Harry pojechał? – spytałam na początku.
- Właśnie nie. – zamyślił się. – Dziwne, zawsze mówi gdzie jedzie, a teraz nawet Louis nie wie.
- Może tylko nie chce powiedzieć. – podsunęłam.
- O nie! My tacy nie jesteśmy. – oburzył się chłopak. – Mówimy sobie o wszystkim i nikt nie ma przed sobą tajemnic!
- Okej, okej. – podniosłam ręce do góry w geście obronnym. – Przepraszam.
            Chwilę szliśmy w milczeniu zapatrzeni w ciemną dal. Niall jak zwykle coś nucił, a ja rozmyślałam co może robić Harry w tym czasie.
- Jaka jest Eleonor? – spytała w końcu.
- Urocza na swój sposób. Zawsze się nami opiekuje, ale najbardziej Louisem. Wiesz, że Hazza na początku był o niego zazdrosny?! – wybuchnął śmiechem Niall.
- Polubi mnie? – spytałam niepewnie.
- Ciebie by nie polubiła?! Żartujesz! – podniósł mnie na duchu. – Na pewno znajdziecie wspólny język.
            Pochodziliśmy jeszcze chwilę, kiedy do Nialla zadzwonił Louis mówiąc żeby szybko wracał do domu.
- Coś się stało? – spytałam zdenerwowanego blondyna.
- Nie wiem, mam wracać.
- Mogę iść z tobą?
- Nie chcę być niemiły, ale to chyba nie najlepszy pomysł. – powiedział i pobiegł w stronę domu.
            Ja pochodziłam jeszcze chwilę po parku, ale potem też zmierzyłam w swoją stronę. Na koniec wybrałam jeszcze raz numer Harrego, ale po drugim sygnale połączenie zostało rozłączone. I to nie z mojej winy.



                                        
Ja się tu produkuję, a wy nie komentujecie... :( Dziękuję za pozytywne reakcje i mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta :)

6 komentarzy:

  1. Zajebisty, dodawaj kolejny jak najszybciej!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże jak ja lubie twoje opowiadania ! Dodawaj szybko kolejne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu pięknie... Dodawaj następne jak najszybciej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. dziewczyno super czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdział :D wgl
    fajnie piszesz ,czekam na nexta
    i zapraszam do siebie ^^

    OdpowiedzUsuń