piątek, 30 marca 2012

17. Ashley?


Coś tutaj było nie tak, zdecydowanie. Niall nie chciał mi powiedzieć co się stało, Harry nie odbierał telefonu… Może jakieś sprawy z Eleonor, zastanawiałam się. Ale Louis sam mi o niej powiedział, więc to nie mogła być tajemnica. W takim razie o co chodziło?
          Kiedy wróciłam do domu, włączyłam telewizor i przełączyłam się na jakąś muzyczną stację. Zaparzając sobie herbatę usłyszałam nagle jak z telewizora dobiega mnie głos Liama. Chłopcy u mnie w domu?, zdziwiłam się. Jak najszybciej pognałam do salonu, a kiedy zobaczyłam moje miśki ubrane w garniturki, uśmiech zagościł na mojej twarzy. Przez całą piosenkę stałam z kubkiem w ręku i śpiewałam pod nosem cały czas się uśmiechając.
- A ty co się wpatrujesz? – zapytał Rafał, który schodził właśnie po schodach i zauważył jak się zapatrzyłam. Upss…
- Ja? Nie, no co ty. – odpowiedziałam szybko i usiadłam na kanapie. – Coś się stało?
- Przyszedłem coś zjeść.
- A no tak. Jasne. – zamyśliłam się na chwilę. – To ja już pójdę do siebie. – pożegnałam się i wyłączyłam telewizor. Kątem oka zauważyłam, że Rafał badawczo mi się przygląda, ale tylko uśmiechnęłam się do niego i zniknęłam na górze.
Wieczór minął mi na czytaniu lektury na francuski i zastanawianiu się co się dzieje z Harrym. Kilka razy próbowałam się do nich dodzwonić, ale żaden nie odbierał telefonu. Zaczęłam się porządnie denerwować. Pół nocy nie mogłam zasnąć rozmyślając także nad tym jaka będzie Eleonor. Skoro Louis ją kochał to musiała być przemiła na pewno zabawna, ale czy mnie polubi. Nie wiem czemu mi tak na tym zależało, chyba dlatego, że chciałam żeby każdy mnie lubił. Ale widziałam, że to nie możliwe. Taka Bethany na przykład, ona mnie nie cierpi, a ja nie wiem czemu. Ale z drugiej strony po co mam sobie nią zawracać głowę.
Kiedy koło drugiej w nocy zdałam sobie sprawę, że już nici ze spania, postanowiłam przygotować sobie ubranie na jutro. Nie musisz mi tego mówić, wiem że nie jest ze mną do końca w porządku, ale spokojnie, leczę się. Przy przytłumionym świetle zaczęłam przeglądać potencjalnych kandydatów. Sukienka do kolan, sweterek z myszką miki, białe rurki, dżinsowe Pupmy (mam nadzieje, że wiecie co to J. A jak nie, to tu jest zdjęcie: ___ ). W końcu stanęło na zielonej bluzie z Bambim i tych właśnie spodniach. Usiadłam po turecku na łóżku i zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Spać mi się ani trochę nie chciało, ale nie wypada zacząć dnia w środku nocy. W pewnym momencie wpadłam na genialny pomysł! Harry może mnie budzić, a ja jego nie? O nie. Wybrałam szybko jego numer i z satysfakcją czekałam aż odbierze. Po chwili usłyszałam jego głos po drugiej stronie.
- Ashley? – spytał zaspany.
- Słucham? – nie wierzyłam własnym uszom!
- No co chcesz…? – dopytywał się poirytowany Harry.
- Dowiedzieć się kim jest Ashley. – wysyczałam wściekła. Chwila ciszy.
- Katie?! – usłyszałam jego przerażony głos.
- Nie. Opieka społeczna. – odpowiedziałam zdenerwowana i wyłączyłam telefon.
          Siedziałam w całkowitej ciszy z łzami w oczach. Nie płakałam. Jeszcze nie. Chwiejnym krokiem podeszłam do okna i z całej siły szarpnęłam za klamkę, która natychmiast ustąpiła i otworzyła okno na oścież. Wdychałam łapczywie powietrze jakbym tonęła. I rzeczywiście tak się czułam, jakby brakowało mi tlenu i jakaś siła rozsadzała mi płuca i głowę. Z całych sił starał się powstrzymać łzy, które jednak ciągle cisnęły mi się do oczu. Kim była Ashley? To z nią Harry dzisiaj był cały dzień? To o to chodziło Louisowi kiedy dzwonił do Nialla? A co jeżeli on wybierze ją, a ja zostanę sama. Panicznie się tego bałam.
          To było pewne, że już nie zasnę. Po pewnym czasie łzy i smutek ustąpiły miejsca złości. Włączyłam komputer i wściekła przeglądałam różne strony. Napisałam do Oli wymowną wiadomość, o tym co się stało w szkole i teraz o Harrym po czym wszystko zamknęłam. Wpatrywałam się w ciemny ekran i powili czułam jak odpływają ze mnie wszystkie emocje. Bezsilna wzięłam do ręki iPoda i położyłam się na parapecie ze słuchawkami w uszach.
          Wyobrażałam sobie, że jestem znów mała, mam pięć może sześć lat i moim największym marzeniem jest zostać księżniczką. Pamiętam, że moją ulubioną była Roszpunka. Bawiłam się, że jestem zamknięta wysoko w wieży i czekam na mojego księcia, który zabierze mnie na swoimi białym rumaku do wyśnionego królestwa. Specjalnie zapuszczałam włosy, żeby mieć je tak długie by móc spuścić je z okna. Uśmiechnęłam się smutno i zapragnęłam znaleźć się w takim zamku i być prawdziwą królewną.

            Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. Leżałam zwinięta na parapecie przez całą noc i teraz praktycznie nie mogłam ruszać szyją. Z trudem zwlekłam się jednak na podłogę i położyłam w łóżku, a kiedy zobaczyłam, która była godzina nakryłam głowę poduszką. Dosłownie chwilę po tym usłyszałam czyjeś kroki zmierzające w stronę mojego pokoju.
- Kasia, jest w pół do ósmej! Zaspałaś. – mama otworzyła drzwi i usiadł przy mojej głowie odsłaniając poduszkę. Wydałam z siebie cichy jęk i odwróciłam twarz.
- Jeszcze chwilkę… - opowiedziałam zaspana.
- Pięć minut i idziesz na drugą lekcje! – zakomenderowała mama i zostawiła mnie samą.
          Leżałam i gapiłam się w sufit. Co mi strzeliło do głowy, żeby całą noc nie spać i siedzieć na parapecie? Powinnam wiedzieć, że rodzice każą mi iść do szkoły bez względu na to jak się czuję. Z westchnieniem wstałam i pierwsze kroki skierowałam prosto do łazienki. Kiedy zobaczyłam swoją twarz w lustrze mało się nie przewróciłam! Z drugiej strony patrzyła na mnie przemęczona twarz z podkrążonymi oczami i poczochranymi włosami. Wyglądałam okropnie! Wzięłam szybki prysznic na odświeżenie po czym próbowałam jakoś zamaskować nieprzespaną noc, która dość wyraźnie odbiła piętno na mojej twarzy. Po piętnastu minutach byłam jako tako gotowa, przecież i tak wrócę do domu przed spotkaniem z Eleonor, więc będę miała czas żeby jeszcze trochę nad sobą popracować, pomyślałam. Jedynym plusem tamtej nocy było to, że przygotowałam sobie ubranie.
          Kiedy jadłam śniadanie, tata z Rafałem właśnie wychodzili zostawiając mnie samą. Dopiero kiedy usłyszałam dźwięk odjeżdżającego samochodu przypomniałam sobie o usprawiedliwieniu, którego potrzebowałam za dzisiejszy ranek i zwolnieniu z wf-u. Spędziłam dobry kwadrans na podrabianiu pisma rodziców na kartce, żeby w końcu stwierdzić, że napiszę nieczytelnie i tylko dam wychowawcy rzucić okiem.
- Niemożliwe! – wydarłam się kiedy spojrzałam która godzina. Druga lekcja zaczynała się przed dziewiątą a właśnie dochodziło wpół do. Zaczęłam biegać po domu jak szalona, żeby tylko się nie spóźnić. Książki, telefon, kosmetyki, kurtka, buty! Tego było za dużo, nigdy nie zdążę!
          Wybiegłam kompletnie nie ubrana, z niezawiązanymi butami i wszystkimi rzeczami na wierzchu. Kolejne cenne chwile poświęciłam na szukanie kluczy, które jak na złość zapodziały się gdzieś w odmętach mojej torby.
- Cholera. – przeklęłam pod nosem przekręcając klucz w zamku jedną ręką, a drugą próbując zapiąć płaszcz.
- Hej, Katie! – usłyszałam za sobą głos Zayna. – Podrzucić cię?!
          Odwróciłam się gwałtownie, a z mojej torby wypadły dwa zeszyty. Kiedy się po nie schylałam rozwalił mi się koczek, który tak misternie układałam dzisiaj rano.
- Mógłbyś? – uśmiechnęłam się niewinnie i zmierzyłam w jego stronie. Chłopak siedział na czarnym skuterze i uśmiechał się zabójczo.
- No jasne! Wskakuj!
          Może nie wykonałam jego polecenia od razu, ale jak na moją organizację i tak byłam niezła. Zawiązałam buty, zapięłam torbę, upewniłam się, że niczego za sobą nie ciągnę i ochoczo wskoczyłam na jednoślad.
- Hej, hej. Kask! – zakomenderował Zayn w tym czasie zapinając własny.
          Po chwili jechaliśmy już ulicą w pełnym pędzie. Obejmowałam go kurczowo i bacznie obserwowałam moją torbę, która coraz bardzie wisiała mi na ramieniu. Jak na złość nigdzie nie zatrzymały nas światła i nie miałam okazji jej poprawić.
- Zayn! – darłam mu się do ucha. – Zayn! Zatrzymaj się!
Ale ten wariat mnie nie słuchał. Specjalnie dodawał gazu i brał coraz ostrzejsze zakręty żeby mnie przestraszyć.
- Zayn! Torba mi spada! – podjęłam ostatnią próbę zatrzymania go.
- Trzeba było tak od razu! – usłyszałam w odpowiedzi i dopiero potem się zatrzymał.
- Mówiłam żebyś się zatrzymał. – odgryzłam się poprawiając torbę.
- Serio? Nie słyszałem. – odwrócił się do mnie i uśmiechnął szelmowsko. – Już/
- Tak. – nie skończyłam nawet słowa, a ten już pruł jednią.
          Po dziesięciu minutach dotarliśmy pod szkołę gdzie wszyscy, DOSŁOWNIE WSZYSCY, patrzyli któż to mnie zawozi do szkoły.
- Nie zapomnij, dzisiaj spotkanie z Eleonor. – przypomniał mi Zayn kiedy schodziłam z jego motoru.
- No jasne! – pomachałam mu na dowidzenia i tyle go widziałam. Ruszył z piskiem opon, jestem w stu procentach pewna, że zrobił to tylko by zawrócić dziewczynom w głowach.
          Westchnęłam z politowaniem i ruszyłam w stronę drzwi. Dzwonek jeszcze nie zadzwonił więc na korytarzu nie było wielu osób, oprócz mnie może jeszcze czwórka pierwszoklasistów. Dopiero wtedy postanowiłam włączyć telefon, który porzuciłam po rozmowie z Harrym. Pięć nieodebranych i trzy wiadomości. Zignorowałam to i schowałam go z powrotem do torby.
- Cześć. – usłyszałam za sobą niski męski głos. Stał nonszalancko opierając się o moją szafkę. Wysoki blondyn o niebieskich oczach pełnych ustach i, o Matko, jakie on miał spojrzenie! Czułam jakby przenikało mnie na wylot!
- Cześć. – uśmiechnęłam się nieśmiało i poprawiłam odruchowo fryzurę.
- Jak leci? – zagadnął cały czas wpatrując się we mnie tym „O Matko Spojrzenim”.
- Nienajgorzej. A jak u ciebie? Jestem Katie. – przedstawiłam się.
- Wiem jak masz na imię. – powiedział zmysłowo, a moje nogi zrobiły się jak z waty. – Odprowadzę cię, co ty na to?
- Tak. – wypaliłam zapatrzone w jego oczy. – Znaczy będzie mi miło. – poprawiłam się zawstydzona i zamknęłam szafkę.
          Kiedy szliśmy korytarzem chłopak cały czas mi się przypatrywał i od czasu do czasu uśmiechał. Opowiadał o tym, że ma dzisiaj sprawdzian z fizyki i kompletnie do niego nie umie bo podobno cały czas ćwiczył na torze żużlowym. Sportowiec, pomyślałam. Kiedy doszliśmy pod moją salę, pożegnaliśmy się i zapewnił mnie, że zjemy razem lunch.
- Jestem Eric! – krzyknął schodząc po schodach.
          Po chwili była przy mnie Janet i wypytywała jak to możliwe, że rozmawiałam z największym przystojniakiem w szkole! Podobno nawet Bethany z nim nie gada, bo to „wyższa półka”. W pewnej chwili poczułam wibracje w torbie, ale kiedy zobaczyłam znany numer, rozłączyłam się. Było mi trudno, ale musiałam. Nie chciałam teraz z nim rozmawiać.
- Co jest? – spytała od razu Janet widząc, że jestem smutna. – Jakieś kłopoty?
- Malutkie. – uspokoiłam ją i weszłyśmy do klasy. – Nic poważnego. Hej, mam pomysł! Zjedz z nami dzisiaj lunch!
- No nie wiem… - zawahała się. – To ciebie zaprosił, ja chyba nie jestem miel widziana.
- Nie przesadzaj!
          Usiadłyśmy dzisiaj razem, bo nie było Lizy, która podobno miała dar przewidywania kartkówek. Cholerna prawda! Po sprawdzeniu listy usłyszeliśmy sądne „Wyjmujemy karteczki!” i zaczęła się męczarnia. Co prawda uczyłam się wczoraj francuskiej gramatyki, ale teraz mało co pamiętałam. Jeszcze co chwila Janet się mnie o coś pytała bo zapomniała  jak się odmienia być przez osoby. Po skończonej kartkówce cała klasa zaczęła się wykłócać, że nie mieliśmy jeszcze takich rzeczy, ale nauczyciel to zignorował.
- Skąd ty tak znasz ten głupi francuski? – spytała z oburzeniem moja koleżanka.
- Uczyłam się jeszcze w Polsce. – odpowiedziałam i skupiłam się na lekcji.
          Po trzeciej lekcji opuściłam na chwilę dziewczyny i wyszłam na dwór odebrać telefon. Wyświetlił się numer Louisa, więc pomyślałam, że dzwoni chodzi o Eleonor. Niestety, dzwonił w zupełnie innej sprawie i dzwonił także ktoś zupełnie inny.
- Nareszcie odebrałaś. – usłyszałam głos Harrego. – Ile można?
- Jestem w szkole jakbyś nie wiedział. – odpowiedziałam szorstko.
- Wiem, ale musimy pogadać. – zaczął się od razu tłumaczyć.
- Nie Harry, nie musimy. – przerwałam mu z trudem. Tak bardzo chciałam żeby było już po wszystkim, żeby trzymał mnie w ramionach, a najbardziej chciałam żeby to co się stało nigdy nie miało miejsca. – Przynajmniej nie teraz. – dokończyłam.
 - Ale ty nie rozumiesz! – wydarł się z bólem w głosie. – To nie tak jak myślisz!
- Do widzenia Harry. - rozłączenie się było chyba najtrudniejszą rzeczą jaką zrobiłam. Z całych sil powstrzymywałam łzy, które cisnęły mi się do oczu, ale przyrzekłam sobie nie zrobię z siebie pośmiewiska w szkole.
          Czwarta lekcja to już był koszmar. Nie mogłam się w ogóle skupić, ciągle odpływałam. Zastanawiałam się jak Harry się będzie tłumaczył, a na dodatek stale chciało mi się płakać. Ze zniecierpliwieniem czekałam na dzwonek, a kiedy wreszcie wyszliśmy z Sali odciągnęłam Janet na chwilę.
- Słuchaj. – powiedziałam poważnie. – Ja idę do domu, źle się czuję. Mam dla ciebie zadanie. Pójdziesz do Erica i przeprosisz go, że nie zjem z nim dzisiaj.
- Nie! Nie ma mowy! – sprzeciwiła się. – Ja nigdy do niego nie zagadam!
- To napisz sobie to na kartce i naklej sobie na czole! Proszę Janet! Zobacz jaka to dla ciebie szansa! Nawet Bethany z nim nie gada! – zachęcałam ją dalej.
- Ale co mam mu powiedzieć?
- Że się źle czułam i musiałam pójść do domu. Proste. – zmierzyłam w stronę szafek. – Dziękuję. – przytuliłam ją kiedy wychodziła ze szkoły. – Jesteś kochana.
- Wiem. Zadzwonię do ciebie i powiem jak mi poszło. – powiedziała na dowidzenia.
          Czekając na autobus zastanawiałam się gdzie pojechać. Wybrałam centrum, dużo ludzi, dużo ruchu, mało miejsca na myślenie. Po pół godzinki byłam przy London Eye gdzie kłębiło się bardzo dużo turystów. Udałam się pierwszej lepszej kawiarni, ale jak zobaczyłam, że zwykłe ciastko z kremem kosztuje cztery funty, uznałam, że ona raczej zwykła nie była. Zajęło mi chwilę czasu zanim kupiłam kawę i szarlotkę i znalazłam miłe miejsce do posiedzenia. Przeglądałam dzisiejszą gazetę kiedy nagle podeszła do mnie kobieta w kapeluszu i z aparatem w ręku.
- Przepraszam, czy ty przypadkiem nie jesteś Kate? Ta od Harrego? – zapytała niepewnie siadając naprzeciwko mnie.
- Tak, to ja. – odpowiedziałam uprzejmie. – Mam na nazwisko Jabłońska.
- Jestem Emily Jonson, dziennikarka prasowa. Chciałabym ci zadać kilka pytań, mogłabym? – wyciągnęła z torby notes i długopis po czym spojrzała na mnie pytająco.
- Ależ tak, naturalnie.
- Powiedz mi, skąd jesteś? – zaczęła „krótki” wywiad.
- Z Polski. Przeprowadziliśmy się z rodziną kilka tygodni temu.
          Wypytywała mnie jeszcze piętnaście minut o bardzo podstawowe rzeczy, jak ile mam lat, czym się interesuję, jak się z Harrym poznaliśmy, ale; co mnie bardzo zdziwiło; nie spytała czy o Ashley. Może zbytnio się przejęłam, może to jego zwykła krewna. Po miłej rozmowie, pani Emily pożegnała się ze mną, zostawiając swoją wizytówkę na stole.
          Mój pierwszy wywiad, myślałam chodząc po galerii handlowej i oglądając tandetne sukienki. Kupiłam sobie jedną bluzkę i pasek, ale na tym zakończyłam moje zakupy. Już wiedziałam co na siebie założę na spotkanie z chłopakami i Eleonor. Kiedy wracałam do domu dostałam sms’a od Louisa, że jego dziewczyna będzie o piętnastej, więc zapraszają mnie za czwartą. Zadowolona, że mam jeszcze dużo czasu wyglądałam przez okno w autobusie. W pewnym momencie zabrzęczał mi telefon. Już prawie pewna, że to Harry spojrzałam na ekranik, ale myliłam się, pisał Niall.
          Wiadomość był treści, jakiej się nie spodziewałam, powiem więcej, zaskoczyła mnie. Wczoraj chłopak jeszcze twierdził, że mówią sobie z chłopakami o wszystkim, a teraz się mnie pytał czy przypadkiem nie ma ze mną Harrego. Podobno wyszedł z domu i powiedział tylko: Idę do niej. Ale o jaką „NIĄ” mu chodziło mogłam się tylko domyślać.


Like a BOSS ;P

                                                    
ALE MIAŁAM DZISIAJ WENĘ!! Mam nadzieję, że wam się podoba :) Boże, nie wierzę! Prawie 3 tysiące wejść! :O Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję <33

2 komentarze:

  1. Kim jest do cholery ta Ashley?! niech spieprza -,-
    sory, ale mnie zdenerowała. się wpierdala do Harrego, chociaż on jest Kasi. zawsze spooko ;/

    DAWAJ NASTEPPNYY! xx

    anotherworld-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział
    Dawaj kolejny!
    Właśnie kim jest Ashley???

    OdpowiedzUsuń