Powoli, cały czas ze
wciągniętym powietrzem, przekroczyłam próg. Dom był w ładnych kolorach. Na
parterze znajdował się salon połączony z kuchnią, łazienka, GARDEROBA! I jeden
pokój. Cała rodzinka już weszła i zaczęła zwiedzać nowe miejsce, tylko ja
stałam w progu i się gapiłam. To wszystko działo się dla mnie za szybko.
Zrobiłam krok do przodu i przypomniałam sobie, że chyba wypadałoby zacząć
oddychać. Powietrze w moich płucach skurczyło się i musiałam wciągnąć je z
powrotem. Z wysiłkiem. Musiałam przyznać się przed sobą, że nowy dom nie był
taki straszny jak go sobie wyobrażałam. W zasadzie chodząc i oglądając
poszczególne pokoje podobał mi się coraz bardziej. To pewnie przez tą
garderobę. Była ogromna!
- Nie, to będzie mój
pokój! – usłyszałam głos Ani dobiegający z góry. – Mamoooo! Rafał zablał mi
pokój! Mamoooo! – wydzierała się na całe gardło. Poszłam sprawdzić co się
dzieje.
Gdy weszłam na górę zobaczyłam Rafała niedbale opartego o
futrynę drzwi. Ania stała i prosiła mamę, żeby brat oddał jej pokój. Zostawiłam
ich, a sama poszłam wybrać sobie mój pokój. Musiał być wyjątkowy. Chodziłam po
piętrze i zaglądałam do każdego pomieszczenia. Za ciemne. Łazienka. Za małe.
Za… O ten może być. Był całkiem miły. Duży, przestronny i widny. Znajdował się
na rogu budynku, więc w dwóch ścianach były duże okna. Jedno z niskim parapetem
idealnym do siedzenia i wpatrywania się w zaśnieżony park naprzeciwko.
- Ten będzie mój! - Krzyknęłam
do rodziców, że wybrałam pokój i zamknęłam drzwi.
Był dwukolorowy. Dwie ściany miał białe, te w których
znajdowały się okna, a dwie pozostałe były błękitne. Taki radosny, spokojny
pokój. Trzeba będzie kupić jakieś jasne meble, pomyślałam. Najlepsze będą
białe. Do tego żółty dywan i jasne firanki. Będzie pięknie.
Resztę dnia spędziliśmy w sklepach z meblami i
wyposażeniem domu. Nie kupiliśmy wszystkiego, wiadomo, ale część rzeczy do
salonu, kuchni i łazienek miała przyjść w tym tygodniu. Do tego czasu mieliśmy
spać na materacach.
Po powrocie do domu zamknęłam się w pokoju, wyjęłam z
torby laptopa i włączyłam skype. Cholernie chciałam pogadać z dziewczynami.
Niestety, trochę to trwało zanim wszystkie były dostępne. Zdążyłam zjeść dwie
paczki żelków i batona, z czego nie byłam zadowolona. W pewnym momencie
usłyszałam urywek rozmowy rodziców. Przyszło mi do głowy, że bardzo dawno nie
widziałam ich razem. Mam na myśli, że rzadko się przytulali, całowali. Tata nie
był dość powściągliwy, więc nie wiem dlaczego nie mówił mamie komplementów, nie
wychodzili nigdzie razem.
Może
to wszystko było spowodowane dość szybkim podjęciem decyzji o wylocie. Mama
dostała propozycję pracy tutaj, ale tata nie mógł jej znaleźć. Wiem ile
znaczyła dla niego ta decyzja. Musiał zostawić rodzinę. W prawdzie miał
siostrę, ale ona nie utrzymywała takiego kontaktu z dziadkami jak my.
Z rodziną mamy było prościej. To chyba najbardziej
nowocześni dziadkowie jakich znam. Błyskawicznie postanowili, że będą
przylatywać do nas co miesiąc, albo my do nich i po kłopocie. Ale z moim
zdaniem nikt już się nie liczył.
- Heeeeejka kochana! –
usłyszałam głos Oli z komputera. – Jak żyjesz?! Opowiadaj!
- Żyje, ale marnie.
Strasznie za wami tęsknie. Włączaj to kamerkę, bo muszę cię zobaczyć!
Po chwili wszystkie się widziałyśmy i przekrzykiwałyśmy. Jedna
przez drugą, duga przez pierwszą, a trzecia przez wszystkie.
Zrobiłam sobie piątą
dziurkę!
Nie?!
Tak!
Zjadłam dwie paczki żelek
i batona!
Kasia! Miałyśmy się
odchudzać, a ty co?!
Spadaj, ona i tak nie
musi!
Muszę i od jutro biegam
codziennie rano!
O której?! To ja też będę
i będziemy gadać!
Ja też!
Ejj, wiecie, że ja nie
lubię rano wstawać!
To masz problem!
Spierdalaj!
Ejj, Kasik, pokaż pokój w
końcu!
Wstałam i obróciłam się z komputerem pokazując jak na
razie gołe ściany, kupę nierozpakowanych walizek i materac. Wiedziałam jakie
będą miały miny. Nie tego się spodziewały.
- No i jak wam się podoba
mój apartamencik? – spytałam i w tym momencie zaczęłam się śmiać w niebogłosy.
Ich miny po prostu rozwalamy! Wszystkie trzy z wyrazem twarzy typu „wtf?”,
przekrzywionymi głowami i tylko Aga uniosła lewą brew. Ola i Nati tego nie
potrafią (chociaż usilnie chcą się nauczyć).
- To jakiś żart? – spytała
Nati.
- Hahahaha! Nie, po prostu
jeszcze nie mam mebli, powinny być w następnym tygodniu, ale jakoś przeżyję.
Poczekajcie chwilę.
Uchyliłam drzwi i wyjrzałam na korytarz. Ania spała, z
pokoju Rafała dobiegało przytłumione światło, a rodzice rozmawiali na dole.
- Coś wam pokarzę. Szczęki
wam opadną. Znowu! – po czym wzięłam laptopa i kamerka do przodu zaczęłam
schodzić na dół. Chciałam im pokazać naszą garderobę. Aga zawsze chciała taką
mieć i wiedziałam, że będzie mi zazdrościć.
- Kasia? To ty? –
usłyszałam mamę z salonu.
- Tak, to ja. Chcę pokazać
dziewczyną dom.
- Dobrze, ale za pół
godziny widzę cię w łóżku.
- Na materacu. – poprawił
tata.
- Ok, zaraz skończę. –
powiedziałam i otworzyłam przesuwane drzwi do mojego drugiego królestwa.
Pierwszym był pokój.
- O kurwa! – wyrwało się
Adze. – Ale maga! Też taką chce! No nie fair.
- Ale z ciebie
szczęściara, serio. – Nati chyba najmniej mówiła z nich wszystkich. W ogóle z
nią się najgorzej dogadywałam. Wiem dlaczego. Ale to później. Wróciłam do
pokoju, ale strasznie ciężko było mi nacisnąć tą małą czerwoną słuchawkę.
Żegnałyśmy się z milion razy. W końcu zdecydowałyśmy, że wszystkie cztery
naciśniemy równocześnie. Gdy zaczęłyśmy odliczać miałam łzy w oczach.
10.
9.
8.
Ola zaczęła płakać.
7.
6.
Aga pociągnęła nosem.
5.
Nati wytarła łzę.
4.
3.
2. Beczałyśmy wszystkie
jak nie wiem co. Nie chciałam. Głęboki wdech.
1. Plum.
Koniec.
Nie
wiem jak to zrobiłam, ale po prostu nacisnęłam. Tak jak obiecałam, poszłam się
wykąpać, dałam rodzicom buziaczki i poszłam do siebie. Otworzyłam okno na
oścież i wciągnęłam do płuc zimne, kłujące powietrze. Mokre włosy związałam w
niedbałego koka i patrzyłam na ulicę. Po drugiej stronie stały trzy domki, ale
w żadnym nie paliło się światło. Dalej rozciągał się park, po którym miałam
zamiar codziennie biegać. Nie byłam gruba, podobno. No dobra, nie mam aż tak
zaniżonej samooceny. Byłam w stanie, stojąc przed lustrem, powiedzieć, że
jestem szczupła. To mi odpowiadało.
Zamknęłam
okno i położyłam się do łóżka ze słuchawkami w uszach. Materac nie należał do
najwygodniejszych. Z jednej strony wystawała sprężyna, która strasznie wbijała
mi się w tyłek. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę. Dev – In the dark. Może być.
Zakopana
pod kołderką zaczęłam myśleć o dziewczynach. Przez ten czas jak rozmawiałyśmy
czułam się wspaniale. Jakbym wcale nie była tysiąc kilometrów od nich. Było
normalnie, w domu codziennie tak robiłyśmy. Kolejna piosenka. Example – Change
the way you Kiss me. Przełączyłam. Nie
lubię jej, kiedyś mi się podobała, więc ją ściągnęłam, ale teraz jakoś nie
miałam na nią ochoty.
Pomyślałam
o Natalce. Chyba wiem czemu najmniej angażowała się w naszą przyjaźń. Przeszła
najwięcej z nas wszystkich i musiało minąć dużo czasu, żeby komuś naprawdę
zaufała. Przyjaźniłyśmy się od 3 lat, chociaż ja z Agą od urodzenia;
mieszkałyśmy w tym samym bloku. Wydawało mi się, że to dość długo, ale
najwidoczniej się myliłam. Nati najbardziej ufa Adze. Ich rodzice się
rozwiedli, więc dziewczyny wiedzą, co czuje druga.
Na
tym jednak problemy Agnieszki się kończyły. Natalka za to przeżyła coś gorszego
od rozwodu. Byłam wtedy sama w domu, miałyśmy się spotkać za godzinę u Agi na
dole, żeby przygotować się na imprezę. Olą z Agnieszką poszły wyprowadzić Pepa
– psa Oli. Z tego co pamiętam oglądałam wtedy telewizję. Usłyszałam domofon,
ale nie chciało mi się otwierać, to pewnie listonosz. Ale ktoś znowu zadzwonił.
Dłużej niż wtedy. Wtedy usłyszałam płacz. Zerwałam się z kanapy i odebrałam
domofon. Po drugiej stronie usłyszałam Natalkę, płakała i prosiła, żebym ją
wpuściła.
Wchodząc
po schodach ciągle się potykała i opierała o ściany, do tego głośno łkała.
Zbiegłam do niej zostawiając drzwi otwarte. Od razu się do mnie przytuliła. Jej
ciałem wstrząsały regularne spazmy. Mój rękaw stawał się coraz bardziej mokry,
ale nie przeszkadzało mi to.
Powoli,
stopień po stopniu wchodziłyśmy na górę. Gładziłam Nati po włosach i powtarzałam, że będzie
dobrze. Nie nalegałam, żeby powiedziała mi co się stało. Weszłyśmy do domu, a
ona cały czas płakała. Trochę się uspokoiła. Podałam jej chusteczkę. Wytarła
czerwone od płaczu oczy.
- Mo-oja matka… - urwała i
znowu zalała się łzami. Znowu ją przytuliłam. Po głowie chodziły mi
najczarniejsze scenariusze.
- Hej. – powiedziałam
najspokojniej jak umiałam. – Co się stało?
- Ona, ona! To widziała!
Rozumiesz?! Widziała to i nic nie zrobiła! Stała tam i jeszcze mówiła, że
dobrze mi tak! Moja własna ma-matka! – znowu się rozpłakała.
- No już, spokojnie.
Słyszysz? Spokojnie. Będzie dobrze. – powtarzałam cały czas ta samą śpiewkę.
- Była tam Sabina i jej
chłopak. – zaczęła po dłuższej przerwie. Cały czas się trzęsła, ale mówiła
spokojnie. – Jak we- weszłam do domu to się zaczęła na mnie wydzierać dlaczego
ten pies tu ciągle jest, że miałam się, się go pozbyć! A jak nie odpowiedziałam
to zaczęła mnie bić! – wybuchła nagłym, niepohamowanym atakiem płaczu.
Przytuliłam przyjaciółkę do siebie, ale tym razem ja też płakałam. Nie mogłam w
to uwierzyć! Ciągle tylko powtarzałam: O Boże. O Boże.
- A ten skurwysyn jej
chłopak tylko stał z tyłu i to nagrywał! Odpowiadaj mi! Wrzeszczała moja
siostra! Nie. Nie będę jej tak nazywać. Ta szmata! Chciałam zadzwonić do taty,
ale wytrąciła mi telefon. Potem znowu zaczęła mnie bić!
Jak to możliwe, pytałam samą siebie? Przecież takie
rzeczy nie dzieją się naprawdę. Nie w realnym świecie. Teraz obie płakałyśmy.
Siedziałyśmy u mnie w pokoju przytulone do siebie. Natalka nie mogła się
uspokoić. Nie dziwiłam się jej. Była w okropnym stanie, ręce się jej trzęsły,
ciągle płakała i nie była w stanie sama stać. Przyniosłam jej całe pudełko
chusteczek. Po jakimś czasie przestała się trząść i opowiedziała mi dalszy ciąg
wydarzeń.
- Upadając jebnęłam głową
w schody, aż teraz mnie jeszcze boli. A moja matka patrzyła jak ta suka mnie
kopie. Potem wzięła Cherry – psa Natalki – za szyję i rzuciła nią w kąt!
Myślałam, że ją zabiła! Zaczęłam się drzeć. Pobiegłam do Cherry, machała
ogonem, więc wstałam i z płaczem wybiegłam z domu. Zataczałam się pobiegłam
prosto do ciebie.
Zrobiło mi się bardzo miło jak to usłyszałam. Cały czas
popłakując ustaliłyśmy, że Nati musi jak najszybciej zadzwonić do taty.
Opowiedziała mu wszystko, trochę szybciej niż mnie, znowu zaczęła płakać. W
końcu jednak nadszedł moment, w którym zabrakło nam łez. Siedziałyśmy na
dywanie ze spuchniętymi oczami i nieobecnym spojrzeniem.
Potem
zrobiłam najgłupszą rzecz pod słońcem. Spytałam czy chce pooglądać telewizję.
Uśmiechnęła się smutno, ale się zgodziła. Włączyłyśmy jakiś głupi serial, który
oglądałyśmy do czasu, aż nie przyjechał tata Natalki. Gdy się żegnałyśmy
powiedziała:
- Dziękuję. Dziękuję ci za
wszystko. – Mocną ją przytuliłam. Odpowiedziałam, że nie ma za co.
Od tego czasu cała nasza czwórka bardzo się ze sobą
zżyła. Nati opowiedziała to wszystkim dziewczynom i chociaż mówi, że jest
wszystko w porządku, wiedziałam, że ma żal do Agnieszki, że nie było jej wtedy
z nią.
Wyłączyłam i-poda i wtuliłam się w poduszkę. Policzyłam
do trzech i zasnęłam.
fajnie jest. czekam na rozwój akcji! zapraszam do siebie http://anotherworld-story.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuń