środa, 15 lutego 2012

5. Nowe znajomości

Wstałam okropnie niewyspana. Dochodziła siódma, za oknem nie było sprzyjających warunków do wstawania. Było ponuro i chłodno. Nie chciało mi się biegać w taką pogodę, ale skarciła się w myślach i z ociąganiem poczłapałam do łazienki. Zimny prysznic trochę mnie obudziłam, ale nadal nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić na dwór. Zeszłam na dół i odsłoniłam rolety w kuchni. Nie ma mowy, nigdzie się nie ruszam przy temperaturze -7! Kurde, gazeta, pomyślałam.
Owinęłam się taty kurtką i jak najszybciej wyskoczyłam na śnieg. Ziewając podeszłam po gazetę, ale kiedy już chciałam wrócić usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Harrego. Z kolegami. Byłam ugotowana! Za późno żeby uciec, cholera. Pomachałam mu i szczelniej owinęłam się kurtką. Podbiegli do mnie całą gromadką. O rany! Ale oni byli przystojni! Ale chwila, ja już gdzieś widziałam, tylko gdzie?
- No hej! – przywitał się Harry z uśmiechem. – Dziś nie biegasz?
- Jak widać. Za zimno. – od-uśmiechnęłam się i spojrzałam na resztę chłopaków. Przyglądali mi się z zainteresowaniem. Harry chyba się zorientował o co chodzi, bo zaczął ich po kolei przedstawiać.
- To jest Liam… - Chłopak był chyba z 20 centymetrów wyższy ode mnie. Lekko kręcona grzywka na bok, ale nie tak pedalsko, orzechowe oczy i podobnego koloru włosy. Grzecznie podałam mu rękę i powiedziałam: Kate.
- Niall. – kontynuował Harry.
- Siema! – podszedł do mnie roześmiany blondyn. Przypominał mi Labradora, brakowało mu tylko ogona. Miał jasno niebieskie oczy i uroczy uśmiech. – Jak leci?
- Nie najgorzej. – przyznałam z uśmiechem. Już go lubiłam!
- Zayn. – przerwał nam Harry. Nie ładnie z jego strony, oj nie. Przywitałam się z chłopakiem o kawowych włosach i ciemnych oczach. Mimo jasnej karnacji nie wyglądał na europejczyka. Zdecydowany uścisk dłoni mało nie połamał mi kosteczek, auć.
- Sorry. – zaśmiał się. – Nie przywykłem witać się z tak drobna osobą.
            Chłopaki wymienili spojrzenia.
- Jestem Louis. Bardzo miło mi zacną panią poznać. – podszedł i pocałował mnie w dłoń. Okej, to było dziwne. Chłopak był naprawdę ładny, duże zielone oczy, poczochrana grzywka tez zaczesana na bok i uśmiech na całą twarz. Czarujący.
- Och, nawzajem wielmożny panie. – zaśmiałam się i dygnęłam. Dopiero wtedy poczułam, że trochę zmarzłam. Byłam w niebieskich kapciach z Kubusiem Puchatkiem, szortach i kurtce taty, która sięgała mi do kolan, a rękawy niemal do samej ziemi. Zadrżałam przestępując z nogi na nogę.
- Co dzisiaj robisz? – walnął Louis prosto z mostu.
- Nie mam jeszcze konkretnych planów. Dopiero się wprowadziliśmy, więc pewnie pojedziemy odebrać meble, ale to nic pewnego.
- Aa, widzieliśmy cie wczoraj w oknie. – wtrącił się blondyn. Niall? Chyba tak.
- No co ty?! – Rozmowa się jakoś nie kleiła. Do tego traciłam czucie w palcach stóp.
- Tobie jest zimno! – Zawołał Harry i zaczął zdejmować bluzę.
- O nie, nie! I tak zaraz wracam, muszę pomóc przy śniadaniu. – odparłam oddając jego rzecz.
- Już? Tak szybko? Nie zdążyliśmy się jeszcze dokładnie poznać… - powiedział zasmucony Louis. Popatrzył na mnie ze smutna minką i udał, że ociera łzę. Rozbawił mnie tym. - Mieszkamy niedaleko. Jak nie będziesz wiedziała co dzisiaj robić, to daj nam znać. Bo my się strasznie nudzimy! No nie chłopaki?!
- Tak! – odkrzyknęli wszyscy chórem. Wydawali się fajni. W sumie, co mi szkodziło się z nimi spotkać? Zaczęli się śmiać i przepychać.
- Hej, czy ja was skądś nie kojarzę? – musiałam przerwać im tą uroczą scenę bijatyki.
            Wszyscy wymienili się spojrzeniami i jak jeden mąż odpowiedzieli:
- Moooże! – I znowu wszyscy wybuchnęli śmiechem
- Sama się musisz dowiedzieć. – powiedział Harry z tajemniczym uśmiechem.
- Wpisz sobie… - zaczął Liam, ale Louis zakrył mu usta reką.
- Ciii! Niech się dziewczyna sama domyśli.
            Z domu dobiegły mnie odgłosy śniadania, a ja sama potwornie zmarzłam, więc zaczęłam żegnać się z nowo poznanymi znajomymi. Niall dał mi swój numer, żebym zadzwoniła jak będę się nudzić. Powiedziałam, że na pewno się odezwę i poszłam na śniadanie.
            Od razu zaczęły się pytania ze strony rodziców. Kto to jest? Skąd ich znam? Co robiliśmy? Ludzie, zejdźcie z człowieka! Zapchałam sobie usta bułką i nic nie odpowiadałam. Kiedy wszyscy się trochę uspokoili, opowiedziałam jak poszłam po gazetę, a oni do mnie zagadali.
- To bardzo miło z ich strony. – przyznała mama.
- Tak, są naprawdę zabawni. – zawahałam się. – Chciałabym się jeszcze dzisiaj z nimi spotkać.
- Już dzisiaj? To, hmm, dość szybko nie sądzisz? - Tata popatrzył na mnie zdziwiony. Od razu wiedziałam, że zanosi się na kłopoty.
- Wiem, że poznaliśmy się dopiero dzisiaj, ale sam mówiłeś, że mamy się zapoznawać. Pewnie pójdziemy do parku, pogadać. Oni mieszkają na końcu ulicy, nie daleko. – próbowałam się bronić. – Mamo?
- To ci którzy się tak darli jak przyjechaliśmy?
- Emm, tak to oni. Ale są przemili, naprawdę. – Mama się przez chwilę zastanawiała, poczym spojrzała na mnie z wymownym wyrazem twarzy.
- Może innym razem. Dzisiaj przyjeżdżają meble, nie pamiętasz? Przydałabyś się do pomocy.
- No jasne. Tak to jest was o coś prosić. – powiedziałam naburmuszona.
- Nie wszystko musi być tak jak ty tego chcesz. Posprzątaj po śniadaniu i bierzemy się za meble, powinny być za dziesięć minut.
            Zebrałam talerze i ze złością wrzuciłam je do zlewu.
- Idę do siebie! – Krzyknęłam i wbiegłam na górę. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Niall’a:
Przepraszam was, ale z rodzicami rozpakowujemy dzisiaj meble i jestem potrzebna. Może innym razem J
            Byłam zła na rodziców, że tak postawili sprawę. Włączyłam komputer i orozmawiałam chwilę z dziewczynami. Tylko Oli nie było. Aga powiedziała, że umówiła się z Piotrkiem. Ja opowiedziałam im o poznanych chłopakach, a one mi o „nudnym” życiu w domu. W tym samym czasie stały się dwie rzeczy. Pierwsza, dostałam sms’a, a druga, tata wołał mnie na dół. Odkrzyknęłam, że zaraz zejdę i otworzyłam wiadomość od Niall’a.
Nie ma sprawy! My będziemy czekać zawsze i wszędzie ;) Harry się pyta czy nie przydałaby się pomoc przy meblach.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Wyłączając komputer szybko odpisałam.
Dzięki za chęci, ale damy sobie radę, na razie!
Schodząc na dół słyszałam, że zaczęli pracować beze mnie. Na co ja się miałam tam w ogóle przydać, przecież nie będę mebli przenosić! W salonie zauważyłam kilka szafek owiniętych w folię bąbelkową oraz dębowy stolik, który rozpakowywała Ania. W kuchni mama dawała instrukcję panom jak mają postawić szafki. Rafał stał na zewnątrz i przyglądał się wszystkiemu z uwagą. Najlepszy był tata! Stał po środku tego wielkiego zamieszania i wszystkim dyrygował.
- Dobrze panowie, trochę na prawo… Jeszcze trochę, o tak! Idealnie! Wielkie dzięki! Kasia, kochanie, jesteś wreszcie! Pójdź na zewnątrz i poszukaj twoich mebli, to panowie wniosą je na górę. – Zrobiłam jak prosił.
            Podeszłam do brata i szturchnęłam go łokciem.
- Jak tam? – spytałam przyglądając procesowi wyjmowania kanapy z samochodu.
- Jakoś się trzymam. Nie wygadałaś się? – popatrzył na mnie z przerażeniem.
- No co ty! Nie jestem kapusiem. Idę po moje biurko, na razie. – powiedziałam, poczym pomaszerowałam w stronę furgonetki. Rzuciłam okiem w stronę domu chłopaków i tej dziewczyny, ale nikogo nie zauważyłam, więc podeszłam do panów od mebli.
- Twoje są te jasne? – spytał facet z amerykańskim akcentem.
- Tak, moglibyście je wnieść na górę?
- Nie ma sprawy mała. Powiedz tylko, który pokój. – szczerzył się jak głupi do sera.
- Ostatni po prawej, białe drzwi. – powiedziałam, poczym pobiegłam zrobić u siebie porządek. Spuściłam powietrze z materaca i wrzuciłam ubrania do torby. Wszystko razem z komputerem postawiłam na parapecie i otworzyłam na oścież okno, żeby trochę przewietrzyć. Z dołu dobiegł mnie głos taty, że meble nadchodzą. Otworzyłam więc szeroko drzwi i wyszłam na korytarz.
            Podczas gdy wszyscy zajmowali się ustawianiem, przesuwaniem, dosuwaniem i innym „aniem”, ja z siostrą odklejałyśmy folię. Anka miała straszną frajdę, że włosy się jej elektryzują kiedy potrze je plastikiem. Zaoferowałam, że wyniosę wszystkie śmieci w postaci kartonów, styropianu i papierów. Zarzuciłam worek na plecy (wyglądałam jak Święty Mikołaj) i poszłam w stronę kontenerów.
- Hej. – usłyszałam z swoimi plecami. Odwróciłam się. Byłam pewna, że to jeden z chłopaków, kto inny by się tu do mnie odzywał. Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam rudą dziewczynę z domu obok.
- Cześć. – przywitałam się.
- Jestem Marlena.  –powiedziała i wyciągnęła rękę na powitanie. Była sporo wyższa ode mnie, miała długie falowane rude włosy i piegowatą twarz. Nie! Nie wyglądała jak Pipi! Wyglądała jakby była co najmniej o  trzy lata starsza. Uścisnęłam dłoń.
- Katie. – zawahałam się. – Właściwie to Kasia, ale mów mi Kate. – uśmiechnęłam się.
- Widziałam, że się wprowadzacie. Kiedy przyjechaliście? – spytała Marlena spoglądają w stronę mojego domu.
- Dwa dni temu, ale dopiero dzisiaj dowieźli nam meble. Widziałam, że mieszkasz tuż obok.
- Tak. Już wczoraj zauważyłam tu jakieś nowe twarze, ale nie miałyśmy okazji się spotkać.
- Nie, to prawda. – przyznałam. Dziewczyna wydawała się miła. Nie była nachalna, często się uśmiechała.
- Skąd jesteście? – spytała.
- Z Polski. – powiedziałam dumnie. – Mama dostała tutaj pracę.
- Acha. Wiesz już gdzie będziesz chodziła do szkoły?
- Tak, do Churchill’a.
- Do gimnazjum?! – zdziwiła się. ( W Anglii gimnazjum to odpowiednik Primary school)
- Nie. – Zaśmiałam się. Uważała mnie za tak małą?! – Do liceum. Dokładniej to do drugiej.
- Też tam chodzę! – powiedziała radośnie. – Tylko ja do trzeciej.
            O proszę, jak miło. Nie dość, że mam sympatyczną sąsiadkę, to jeszcze chodzimy razem do szkoły. W klasie będę musiała jakoś sama przetrwać. A to miało nastąpić za niecały tydzień.
- To fajnie. I jaka jest ta szkoła?
- No wiesz, jak każda inna. Trochę cisną, ale da się żyć. I ludzie też są w miarę normalni. Oprócz kilku wyjątków. – zaśmiała się.
- Mam nadzieję, że będzie dobrze. Spotkamy się jeszcze dzisiaj? Jak rozpakuję meble?
- Jasne, znajdź mnie ta fejsie. Marlena Coleman. Do zobaczenia.
- Na razie. – poszłyśmy obie w inną stronę, bo ona zmierzała do sklepu.
            Wróciłam do domu zajrzałam jak wygląda mój pokój. Meble już były wstawione, pozostawało tyko zaciągnąć z nich folię. Zawołałam Anię i wspólnie zabrałyśmy się do pracy. Gdy skończyłyśmy stanęłyśmy pod ścianą oglądając pomieszczenie.
            Wyszło całkiem ładnie. Dzięki jasnym meblom i błękitnym ścianom mój pokoik prezentował się sympatycznie i wesoło. Naprzeciwko drzwi, obok okna z parapetem, stało biurko z laptopem i lampką. Po drugiej stronie między jednym oknem a drugim wstawiłam jasno beżowy narożnik, z którego miałam idealny widok na małą plazmę, którą miałam dostać jeszcze w tym tygodniu. Na prawo od telewizora stała komoda, a obok niej szafa. Stanowczo za mała, ale przecież miałam garderobę! No i wreszcie łóżko. Stało pod ścianą z oknem i aż prosiło się żeby w nim utonąć. Nad nim wisiała półeczka w tym samym kolorze co reszta mebli. Całości dopełniała szafeczka nocna.
            Już kochałam to miejsce. Było idealne! Trochę nowoczesne (chciałam jeszcze powiesić kilka plakatów i zdjęć z Polski), ale także spokojne i wesołe zarazem. Taki właśnie był mój pokój.
- Podoba mi się. – powiedziała Ania.
- Tak? Cieszę się. Mnie też, ładnie wyszło. A jak wygląda twój, księżniczko? – spytałam. Oczekiwałam wszystkiego w różu, ale jak poszłyśmy do pokoju siostry, okazało się, że ma ona lepszy gust niż myślałam.
Mama urządziła go ze smakiem. Żółte ściany, meble z naturalnego drewna, niebieski dywan i takiego samego koloru firanki. W rogu Ania położyła swoje wszystkie zabawki, które zajmowały sporo miejsca, ale mała za żadne skarby świata nie chciała ich oddać.
Poszłyśmy sprawdzić jak idzie reszcie. Kuchnia umeblowana, salon i łazienka również. Nasz dom zaczął przypominać prawdziwy dom, a nie puste mieszkanie. Tata rozmawiał z panami na podjeździe, a mama przez telefon. Kątem oka zobaczyłam Rafała siedzącego z komputerem na kanapie. O nie! Ten leń zajmie mi najlepsze miejsce i je wygniecie! Nie mogłam pozwolić na taką zniewagę. Podeszłam do niego od strony oparcia i schowana odliczyłam do trzech.
            Raz. Dwa. Trzy!
- Za głośno siostrzyczko. –  Ten to ma słuch! Akurat jak miałam wyskoczyć, ten dureń wystawił głowę z triumfalnym uśmiechem. Zaczęłam się śmiać i łaskotać go. Wydzierał się, że ma komputer na kolanach, ale byłam bezlitosna. Po dziesięciu minutach oboje byliśmy padnięci. Kiedy tata wrócił z dworu wszyscy razem usieliśmy w salonie. Jak prawdziwa rodzinka. Ania siedziała mamie na kolanach, ja z Rafałem na kanapie, a tata zajął fotel.
- Jak wam się podoba? – zapytał.
- Jest pięknie Karol. Dokładnie tak jak sobie wymarzyliśmy. – zwróciła się do niego mama i pocałowała delikatnie w usta.
- To prawda! Będą tu świetne domówki. – dorzuciłam ze śmiechem.
- Domówki?! Jesteśmy tu dopiero trzy dni, a ta już domówki planuje! To będzie ciekawy rok.
- Oj z pewnością. – potwierdziłam. Rozmawialiśmy chyba z godzinę, o wszystkim i o niczym. O naszej szkole, o opiekunce dla Ania, o pracy rodziców, ja powiedziałam, że poznałam Marlenę i chłopaków, na co rodzice się ucieszyli.
Po kolacji postanowiłam ściągnąć  sobie trochę piosenek na iPoda i rozpakować walizki. Co chwila biegałam na dół i w górę, żeby zanieść rzeczy do garderoby albo łazienki. Tak strasznie żałowałam, że nie mam własnej łazienki…
Na mojej liście piosenek znalazła się między innymi: Jessie J i „Domino”, „Danza Kuturo”, Adele i „Rumour Has it” oraz Katy Perry „Last Friday Night”. W pewnej chwili dostałam sms’a.
Jak leci? Czy może się przypadkiem nudzisz? Jak tak to wiesz co robić. :D Niall xx
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwudziesta. W końcu w domu miałam być o dwudziestej pierwszej, ale pytanie brzmiało: czy mi się chciało. Czy chciało mi się wyjść na dwór i marznąć. Nie, zdecydowanie nie. Ale nie zaszkodzi z nimi porozmawiać.
Dzisiaj już nie wyjdę, ale może na skypie pogadamy, albo popiszemy na fejsie. Tylko podajcie mi jak się nazywacie. J
XXX
Ty nam powiedz, to cię znajdziemy :D
Podałam im imię i nazwisko i włączyłam komputer. Znalazłam na fejsie Marlenę i zaprosiłam ją do znajomych. Przejrzałam kogo ma w kontaktach zastanawiając się którą z tych osób poznam już niedługo.
Plum.
Plum.
Plum.
Plum.
Plum.
Dostałam pięć powiadomień od chłopaków, przyjęłam ich wszystkich i gadaliśmy prez kamerkę przez dobre dwie godziny. Było naprawdę zabawnie! Uzgodniliśmy, że jutro dzień spędzimy razem, pod warunkiem, że zgadnę skąd ich kojarzę. Spryciarze. Napisałam do Marleny, ale chyba nie było jej przed komputerem. No trudno. Wysłałam dziewczynom profile chłopaków. Kiedy pożegnałam się z każdym z osobna, każda z nich się śmiała.
- Ten Zayn jest boski. – stwierdziła Aga. – Podobny do Kuby trochę.
- Coś cię chyba boli! Jak możesz patrzeć na tego oblecha jak obok niego stoi Liam! – wydzierała się Ola. Wiedziałam, że tak będzie, ale nie moje drogie, oni są moi!
- Ej Nati, co nic nie mówisz? Niall odebrał ci mowę? – żartowałam
- Nie, jej to pewnie Louis!
- Żaden. – skwitowała. – Kupa pedałów i tyle.
- Nie mów tak! Są naprawdę fajni.
- A tobie, który wpadł w oko? – spytała mnie Aga.
            No i klapa. Najtrudniejsze pytanie, jakie istnieje. Chociaż? Czyżby to był Harry? A może jednak Niall? Nie, to zdecydowanie był Louis.
- Harry. – wyrwało mi się. Nie, nie, nie! Chciałam cofnąć t o słowo, ale one już je słyszały.
- Serio?! Wiedziałam! Możesz spać spokojnie, żadna z nas nie przyjdzie i ci go nie zgarnie. – śmiały się dziewczyny. Jeden plus, że miały rację.
            Koło północy, kiedy już wszystko obgadałyśmy, poszłam się myć i szczęśliwa zasnęłam w nowym łóżku, pokoju i domu. W nowym mieście i państwie. Taka refleksja. Dobranoc.

                                             
Czytajcie, czytajcie, bo jutrooo...? Nie powiem! Ale będzie ciekawie :D Nie miałam okazji życzyć Wam wspaniałych Walentynek, przepraszam bardzo! Dzisiaj Dzień Singla, więc wszystkim życzę spotkania tego jedynego wybranka i mnóstwo szczęścia! <3



2 komentarze:

  1. Jesteś świetna ! Aż chce się czytać ! Zapraszam do mnie spiral-love-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki na pewno przeczytam :p

    OdpowiedzUsuń