sobota, 18 lutego 2012

7. Nieproszony "przyjaciel"


Kręcił Liam, który jako jedyny nie miał ochoty na wyginanie się na macie. Zajęliśmy każdy jeden róg maty i zaczęła się zabawa!
- Prawa noga na zielony! – krzyknął Liam i wszyscy posłusznie wykonali polecenie. - Lewa ręka na niebieski!
-Hej, ciekawiej będzie jak nie będzie można dotykać pól przy swoim boku! – zaproponował Louis. Wszyscy go poparliśmy i usiłowaliśmy dosięgnąć niebieskiej plamy na drugim końcu maty. Ręka Harrego wylądowała pod moim brzuchem, a twarz Zayna znajdowała się tuż nad moją. Super.
- Prawa ręka na żółty! – padła komenda. Z trudem wyciągnęłam dłoń, uważając przy tym żeby się nie przewrócić  i  nie wylądować prosto na Harrym. Udało się. Ułamek sekundy później na tym samym polu wylądowała ręka Louisa.
- Loui! Tak się nie liczy! Musisz sobie znaleźć własne kółko. – protestował Niall, który usilnie próbował znaleźć wolną żółtą plamę.
- Cicho bądź, jesteś po prostu zazdrosny, że trzymam dłoń na dłoni Katie. – żartował Louis.
- Chłopaki spokój! – uciszył Liam. – Lewa noga na czerwony!
                To już była tragedia! Poczułam jak Zayn przekłada swoją nogę nade mną. Co on wyprawiał?! Rzuciłam mu zdziwione spojrzenie na co promiennie się uśmiechnął. Znalazłam wolne pole tuż obok ręki Louisa. To bardzo zły pomysł, myślałam stawiając stopę. Spojrzałam na niego dokładnie w chwili kiedy wyciągał rękę w stronę mojej kostki.
- Louis nie! – zdążyłam tylko krzyknąć poczym z piskiem runęłam na ziemię.
 A dokładniej, prosto na Harrego. Wszyscy zaczęli się śmiać i krzyczeć, tylko mnie nie było wesoło. Cała czerwona próbowałam z gracją ponieść się z chłopaka, co jednak nie było takie proste. Harry trzymał mnie za nadgarstki, a na jego twarzy (która było stanowczo za blisko mojej) gościł szyderczy uśmiech.
- Liam, leć po aparat! – wydarł się Zayn. Próbowałam jakoś wydostać się z uścisku, ale mój „kolega” wcale nie miał zamiaru mnie puścić.
- Co ci odbiło baranie?! Puszczaj mnie!
- Jesteś piękna kiedy się złościsz. – czarował Harry ku uciesze naszej publiczności.
- Słucham?! Chyba cię coś pogrzało kolego!
- Znam cię na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że na mnie lecisz. – powiedział z błyskiem w oku. – Kochanie. – dorzucił i wyszczerzył się jak małpa do banana. W pokoju rozległo się gromkie „uuuu!” i chłopcy zaczęli bić brawo. Po co ja tu w ogóle przychodziłam?
- Jak rozumiem to kochanie było do Louisa? Zajmij się nim i puść mnie wreszcie do cholery.
- Policz wolno do pięciu i cię puszcze. – oznajmił. – Liam, gdzie ten aparat?!
                Do pokoju wbiegł Liam i od razu zaczął nam robić zdjęcia. Ale to nie było najgorsze! Leżąc na Harrym w pewnym momencie poczułam jak jego „przyjaciel” niebezpiecznie się unosi! Co on sobie myślał?!  - Zboczeniec! – rzuciłam mu w twarz, poczym gwałtownie wyrwałam nadgarstki z jego rąk i próbowałam wstać na tyle delikatnie, żeby żadną częścią ciała nie dotknąć przyrodzenia Harrego. Nie do końca mi się to udało, ale kiedy już stałam, chłopak zaczął się tłumaczyć.
- To nie tak, ja nie mam na to wpływu. Przepraszam!
- O stary! – wyrwało się Zaynowi , który znacząco patrzył na krok przyjaciela. – Panuj nad sobą. Zignorowałam ich i poszłam się ubierać. 
- Niall odprowadzisz mnie? – spytałam blondyna. Uznałam, że on brał najmniejszy udział w tym przedstawieniu. Z nikim innym nie miałam ochoty rozmawiać. Chłopak spojrzał na przyjaciół, którzy zebrali się w okół Harrego.
- Jasne. – powiedział, poczym poszedł założyć kurtkę. – Wychodzimy! – krzyknął po czym zamknął drzwi. Nie doszliśmy do furtki kiedy z domu wybiegł Harry.
- Katie, ja naprawdę przepraszam. Myślałem, że mnie lubisz.
- Myliłeś się. – wystawiłam mu język po czym wyszłam na ulicę. Chłopak złapał mnie za nadgarstek i zaczął się tłumaczyć.
- Nie bądź na mnie zła. To była zabawa. Jak chcesz, usunę te wszystkie zdjęcia, Katie.
- Daruj sobie. – skwitowałam. Wzięłam Nialla pod rękę i ruszyliśmy w stronę mojego domu, zostawiając Harrego przed domem.
            Na początku żadne z nas się nie odzywało. Mój towarzysz szedł z rękoma w kieszeniach nucąc coś pod nosem, a ja próbowałam wyłapać melodię. Byłam w tym kiepska. Mijaliśmy dom Marleny kiedy blondyn przystanął na chwilę patrząc się na budynek. Od razu wiedziałam co się kroi.
- Znasz ją? – spytał się Niall.
- Poznałyśmy się kilka dni temu jak wyrzucałam śmieci. – na moją odpowiedź chłopak zareagował śmiechem.
- Dobry początek. – śmiał się. – Poznałyśmy się przy śmieciach! – Na prawdę nie wiem co go tak bawiło. Ludzie bywają różni, prawda?
- A ty ją znasz? – spytałam.
- Z widzenia jedynie. I kilka razy ją z chłopakami zaczepialiśmy, ale ona chyba nie jest zainteresowana. – odparł zniechęcony.
- Może kogoś ma. – zgadywałam.
- Liam też tak twierdzi. – mówił patrząc pod nogi. Był przy tym taki uroczy, że zapragnęłam się do niego przytulić. Przypominał mi misia, którego biegnie się przeprosić po tym jak rzuciło się go w kąt pokoju. Położyłam mu rękę na ramieniu, a Niall objął mnie w talii i tak staliśmy schowani w cieniu drzew patrząc na dom Marleny.
- Nie jestem zainteresowana Liamem, ciekawi mnie tylko kto jest jego dziewczyną? – spytałam. Nie byłabym sobą, gdybym nie zadała takiego pytania. Chłopak chwilę się wahał, jednak po chwili powiedział:
- To Daniele. Bardzo często jej nie ma, jest tancerką w teledyskach. Jak tylko przyjeżdża każdą wolną chwilę spędzają razem. Natomiast jak odlatuje, Liam marnieje w oczach.
- Tak jak dzisiaj? – spytałam. Pamiętam jak któryś z nich powiedział, że to przez to Liam się dzisiaj tak zachowuje.
- Na przykład. Widać, że mu na niej zależy. – powiedział zamyślony Niall patrząc się w okno.
Spojrzałam na jego twarz, która jednak nie wyrażała żadnej emocji. Wyszliśmy spod drzew i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Zaproponowałam, że mogę pogadać z moją sąsiadką „o nich”, ale odrzucił moją propozycję. Niewdzięczny!
Gdy stanęliśmy przy furtce, Niall powiedział jedynie żebym nie gniewała się długo na Harrego i że „to” mogło się przydarzyć każdemu z nich.
- Dawno nie było u nas żadnej dziewczyny. – tłumaczył. – Oprócz Daniele, ale jej Liam nie odstępuje na metr.
- Zakonnicy! – śmiałam się podchodząc do drzwi.
- Prawie! – powiedział blondyn, po czym pożegnał się poszedł w swoją stronę.
            Wchodząc do domu spojrzałam na zegarek. O której to miałam być? A tak, przed dwudziestą pierwszą. Dochodziła dwudziesta; dziwne, myślałam, że byłam u nich krócej. Weszłam do domu i zastałam mamę i tatę siedzących na kanapie. Grali w Scrabble sprzeczając się o jakieś słowo, które według mamy nie istniało, a tata upierał się, że to zdrobnienie. Ania siedziała na fotelu i oglądała jedną ze swoich bajek, które wzięła z Polski. Rafał właśnie wychodził z kuchni z zapasem MOICH żelek!
            Nie ujdzie mu to na sucho! Szybko ściągnęłam buty i rzuciłam się na brata z okrzykiem bojowym.
- Dawaj żelki! – darłam się mu do ucha, ale on chyba sobie nic z tego nie robił. Nadal trzymał je kurczowo i wcale nie miał ochoty puścić. Zeskoczyłam z jego pleców, a kiedy złodziej chciał ze śmiechem uciec na górę, pociągnęłam go mocno za rękę.
- Chodźcie do mamusi! – krzyczałam rzucając się na podłogę i zbierając z niej paczki żelek, które wypadły Rafałowi.
- O nie! One są teraz moje! – oznajmił mój brat i zaczął mnie łaskotać żebym wypościła moje cuda. Rafał doskonale wiedział jak mnie pokonać. Ja niestety jeszcze nie odkryłam jego słabego punktu. Jedną ręką łaskotał mnie po brzuchu, a drugą trzymał za nadgarstki nad głową, tak że nie byłam wstanie nic zrobić. Wiłam się na podłodze próbując trafić kolanem w jego twarz.
- Hej, uspokójcie się bo ja nic nie slysze! – uciszała nas Ania, ale nie zwracaliśmy na nią uwagi. Za moje żelki byłam w stanie nawet umrzeć. Umrzeć na łaskotki.
- Po! Po! Dzielmy! Je! – próbowałam wydusić z siebie pomiędzy atakami śmiechu.
- Nie ma mowy! Zjem je wszystkie i  nic ci nie zostawię! – mówił Rafał nadal mnie łaskocząc.       
            Nie miała już siły się wiercić, więc zrobiłam wszystko żeby się podnieść. Jakoś mi się to udało. On chyba też uznał, że zabawa się skończyła, bo zaczął układać paczki żelek na dwie równe kupki.
- Cztery dla mnie i cztery dla ciebie. – zarządziłam, po czym swoje zapasy schowałam z powrotem do szafki biorąc sobie batonik muesli.
Idąc na górę zastanawiałam się co by tu porobić. Wpadłam na pomysł, że najpierw posprzątam w pokoju, a potem pozwolę sobie na długą kąpiel. Odznaczyłam na kalendarzu dwa dni do rozpoczęcia szkoły i zabrałam się do roboty. Towarzyszyła mi muzyka, więc wszystko szło dwa razy szybciej. Po pół godzinie wszystko było na swoim miejscu więc wzięłam książkę i udałam się do łazienki.
Napuściłam wody do wanny i zatopiłam się w lekturze. Czytałam Tajemniczy Ogród. Od czasu kiedy omawialiśmy ją w podstawówce, była to moja ulubiona książka. Nie minęło pięć minut, a ja już odpłynęłam.
Mało nie umarłam na zawał, kiedy w najciekawszym momencie zadzwonił telefon. Kto był taki mądry, żeby dzwonić do mnie w chwili relaksu? Louis, oczywiście. Z niechęcią odłożyłam książkę i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Katie? – usłyszałam po drugiej stronie.
- Nie, Godzilla. – wypaliłam. – O co chodzi?
- Wejdź na fejsa! Szybko. – gorączkował się Louis. – A najlepiej to na Twittera!
- Bo nie mam własnego życia. Słuchaj, oddzwonię do ciebie, dobra? – w telefonie usłyszałam śmiechy, najwyraźniej mój rozmówca nie był sam. Co oni kombinowali?
- Emm… Dobra, byle szybko! – powiedział, po czym się rozłączył.
            Zrezygnowałam z dalszego czytania, Louis doszczętnie zepsuł mi nastrój. Ubrałam się w piżamę i pomaszerowałam do pokoju. W czasie gdy komputer się włączał, ja poszłam się dożywić. Nie obyło się bez uwagi na temat mokrych włosów, ale argument, że chcę mieć loki załatwił sprawę. Wzięłam gotową sałatkę z lodówki i wróciłam do pokoju.
            Co takiego mogło się stać, że mam wejść na tyle portali, zastawiałam się, może Katty Perry oznajmiła, że zrywa zaręczyny? Nigdy nic nie wiadomo. Ponieważ nie posiadałam konta na Twitterze, od razu zalogowałam się na kochanego facebook’a. Przewijałam aktualności żeby dowiedzieć się co takiego zobaczyli chłopcy.
            I nagle się pojawiło! Pod znanym mi obrazkiem i imieniem widniał napis: Chciałbym najmocniej przeprosić pewną osobę, która zapewne wie, że te słowa są skierowane do niej. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, Katie. Harry xxx 

Awww, Louis <3
                                                                   
Rozdział troszeczkę krótszy od poprzednich, ale niedługo to nadrobię, bo teraz nie mam za dużo czasu na pisanie :( Mam nadzieję, że się podoba tak samo jak mnie! :D Dziękuję za 5 pozytywnych reakcji, to na razie rekord <3 UDANEGO WEEKENDU!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz