Obudziłam się później niż
zamierzałam. Do pokoju wpadały promienie zimowego słońca; były bardzo nieuprzejme, świeciły mi
prosto w twarz. Dochodziła dziewiąta. Nie byłam z siebie dumna, chciałam stać
przed ósmą, żeby w parku spotkać jak najmniej ludzi. Wygrzebałam się spod
ciepłej pościeli i swoje kroki skierowałam do łazienki. Wszyscy jeszcze spali,
tylko Ania chyba bawiła się Panią Zosią, bo coś gadała. Uchyliłam drzwi i
zajrzałam do pokoju.
Siedziała na łóżku z misiem w
rekach i szukała dla niego jakiś ubranek.
- Jak się spało? – spytałam
wchodząc.
- Dobse, ale tata stlasnie
chlapal. – To mówiąc zrobiła dziwną minę, podobną do świstaka, co bardzo mnie rozbawiło.
- Baw się dalej. –
poczochrałam jej włosy i wszyłam zamykając za sobą drzwi.
Ubrałam się, uczesałam i wyszłam na dwór. Było całkiem
przyjemnie. Śnieg iskrzył się w słońcu i skrzypiał pod nogami. Zimowe powietrze
gryzło mnie w płuca, ale zignorowałam to. Zadzwoniłam do Oli tak jak się
umówiłyśmy, ale jeszcze spała. No cóż, włączyłam muzykę i
pobiegłam do parku. Biegnąc ulicą zauważyłam dziewczynę, która wychodziła z
domu obok mojego. Wyglądała jakby była w moim wieku. Wbiegając pośród drzewa
traciłam ją z oczu.Tak jak myślałam,
w parku roiło się ludzi. Była niedziela, na dodatek ładna pogoda, więc rodziny
wyszły na spacer z dziećmi. Minęłam kilka dziewczyn, które tak jak ja, chciały
pozbyć się kilku zbędnych kilogramów.
Po okrążeniu parku usiadłam na ławeczce, żeby chwilę
odpocząć. Jeszcze raz wybrałam numer Oli, ale spotkało mnie to samo
rozczarowanie jak za pierwszym razem. Oj, grabi sobie dziewczyna!
Przyglądałam się przechodniom. Małżeństwa z dziećmi, chłopaki, dziewczyny,
zakochane pary, starsi państwo trzymający się za ręce, dzieci lepiące bałwana i młodzież rzucająca się śnieżkami. I
jak tu mówić, że na tym świecie nie ma miłości? Jest, tylko trzeba ją dojrzeć w
malutkich szczegółach. Ukrywa się w oczach kochanków, w uśmiechu kolegi do
koleżanki, w szarpnięciu dziewczyny za warkocz, czy nawet w bitwie na śnieżki.
Po prostu jest nieśmiała i nie lubi, żeby każdy ją widział. Miłość jest dla
nielicznych. Ta prawdziwa miłość.
Oglądałam kiedyś taki film „To właśnie miłość”. Rzecz
dzieje się przed Świętami Bożego Narodzenia i opowiada historię kilku par w
Wielkiej Brytanii: Premiera i służącej, chłopca, który zakochał się w starszej
koleżance, pary grającej w filmie pornograficznym. Do tego małżeństwa, w którym
mąż zdradzał żonę, chłopaka, który w poszukiwaniu romansu wyjechał do Stanów i
kiepskiego muzyka pop. Bardzo lubię ten film. Jest taki ciepły i romantyczny.
Trochę się rozmyśliłam. Przepraszam. Wstałam z ławeczki i
truchtem wróciłam do domu. Po drodze spojrzałam w stronę domku obok, z którego
wtedy wychodziła ta dziewczyna. Nikogo nie zauważyłam, więc odwróciłam głowę i
pobiegłam dalej.
Auć! Poczułam, że jakaś bliżej niezidentyfikowana siła wpadła
na mnie z dość dużą prędkością.
- Uważaj jak leziesz! –
rzuciłam ze złością w stronę osoby, która bądź co bądź skończyła gorzej ode
mnie. Chłopak leżał na śniegu i rozmasowywał tyłek. – Przepraszam. – dodałam
wyciągając rękę. Było mi głupio, że tak na niego naskoczyłam.
- Za co? – spytał, powoli
wstając. – To ja na ciebie wpadłem, więc powinienem cię przeprosić. Przepraszam.
– dodał po chwili i uśmiechnął się
Nie powiem, ładny był. Wysoki, z dziesięć centymetrów
wyższy ode mnie, miał duże zielone oczy i loczki na głowie. Do tego ten
powalający uśmiech. Ach… Uspokój się, skarciłam się w myślach. Ale jak tu można
było myśleć racjonalnie, jak przed tobą stał taki ideał.
- Nic się nie stało.
Zamyśliłam się i cię nie zauważyłam.
- Przechodzę tędy codziennie,
ale chyba nie widziałem cię wcześniej. – Chłopak wydawał się nieco skrępowany.
Przeczesał ręką grzywkę odgarniając ją do tyłu.
- Dopiero wczoraj się
przeprowadziliśmy. – Uśmiechnij się, głupia idiotko.
- O, to fajnie. Jestem Harry. – wyciągnął rękę
i obdarzył mnie uśmiechem.
- Katie. – potrząsnęłam ręką
i odwzajemniłam uśmiech. W prawdzie nie jest to moje prawdziwe imię, ale Kasia
trudno by mu było powiedzieć. - Miło cię
poznać.
- Mnie również. Przepraszam,
ale muszę lecieć. Koledzy czekają. – poczym odwrócił się i już miał odejść. –
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy, Katie. – dorzucił.
- Na pewno.
- To do zobaczenia!
- Na razie. - odpowiedziałam
i z uśmiechem na ustach wróciłam do domu.
Od progu powitał mnie zapach jajecznicy. Znacie to uczucie,
kiedy wiecie, że nadchodzący dzień będzie idealny? Wtedy właśnie tak się czułam.
Przywitałam się ze wszystkimi domownikami i pognałam na górę. Chciałam jak
najszybciej opowiedzieć dziewczynom o przypadkowo poznanym chłopaku. Ach… Ten
jego uśmiech… Halo! Ziemia! Szybko sprawdziłam czy są dostępne i wysłałam im
wiadomość, że wieczorem mam im coś bardzo ważnego do przekazania! Cała
rozpromieniona zbiegłam po schodach ignorując porozwalane buty Rafała.
Usiedliśmy w kółeczku na podłodze, ponieważ meble jeszcze
nie dojechały. Czułam się wspaniale. Po raz pierwszy od długiego czasu jedliśmy
wszyscy razem. Jako rodzina. Nie mogłam nacieszyć się tą chwilą.
- To co dzisiaj robimy? –
popatrzyłam na wszystkich z uśmiechem.
- A na co macie ochotę? –
spytała mama. – A w ogóle gdzie byłaś dzisiaj rano i czemu masz taki dobry
humor?
- Właśnie! – podchwycił temat
Rafał. Chyba po raz pierwszy mój młodszy brat odezwała się do mnie z uśmiechem.
Widoczniej mój dobry humor udzielał się reszcie. J
- Poszłam pobiegać do parku i
przy okazji zobaczyłam dziewczynę chyba w moim wieku, która mieszku w domu
obok. Pomyślałam, że mogłybyśmy się poznać. – skłamałam. Nie powiedziałam im,
że powodem mojej radości jest przypadkowo spotkany Harry. Nie muszą wiedzieć.
- Tak, to bardzo dobry
pomysł! – pochwalił tata. - Dobrze by było, żebyś kogoś tu poznała. Z resztą wy
też dzieciaki. – zwrócił się do Ani i Rafała.
- Ja poznam sowich przez
neta.
- O nie, kochany! – wtrąciła
się mama. Bardzo nie podobało jej się to, że jej syn się w sobie zamyka. - Nie ma siedzenia całymi dniami przed ekranem
komputera, jak w Warszawie! Masz być normalnym dzieckiem, bawić się z
rówieśnikami jak wszyscy w twoim wieku. A jeżeli jeszcze raz zobaczę, że w
środku nocy siedzisz i grasz w jakieś gry, to masz szlaban na najbliższy
miesiąc! Zrozumiałeś?!
- Tak.
Zapadła niezręczna cisza. Mój humor nie był już tak
wspaniały jak przed chwilą. Pomyślałam, że może pojedziemy trochę pozwiedzać
miasto, w końcu trzeba je polubić. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co
się ma, pomyślałam. Przedstawiłam mój pomysł reszcie. Spotkał się z ogólną
akceptacją. Mieliśmy pojechać zwiedzić Big Ben, Buckingham Palce, przejść się
Oxford Road i zjeść na obiad na mieście.
Posprzątaliśmy po śniadaniu i wszyscy poszliśmy się przygotować.
Mama pomagała Ani, tata golił się w łazience, a Rafał… Właściwie nie wiem co
robił. Może żegnał się ze swoimi wirtualnymi przyjaciółmi. Biedaczek, jak on
wytrzyma ten miesiąc, bo wpadnie na pewno.
Z walizki wyjęłam dwa komplety ubrań. Nie mogłam się
zdecydować, więc przymierzyłam oba. Pierwszy; ciemne dżinsowe rurki, szara
luźna bluzka z wilkiem, szary długi kardigan i trampki; tak mi się spodobał, że
nie przymierzałam już drugiego zestawu. W łazience ogarnęłam włosy, upinając je
w wysoki kok ( nie lubię chodzić w rozpuszczonych), lekko pociągnęłam rzęsy i
wypachniłam się moimi ulubionymi perfumami. Giorgio Armani.
Gdy zeszłam na dół mama z Anią były już gotowe, a tata
odśnieżał samochód.
- Gdzie Rafał? – zapytałam.
- On nie jedzie. – wyjaśniła
mi Ania i wzięła mnie za rękę. –Ladnie pachnies.
Zaśmiałam się i podziękowałam. Miałam niejasne wrażenie, że
mała zabiera mi perfumy jak jestem w szkole.
- A co to za buty moja panno?
– przyczepiła się mama. No tak, była zima, a ja mądra chciałam paradować po
Londynie w trampkach.
- Już zmieniam. –
powiedziałam po czym założyłam szare oficerki. Wzięłyśmy kurtki i wyszłyśmy
przed dom.
- Wychodzimy! – krzyknęła
mama Rafałowi, ale nie doczekała się odpowiedzi. Mój brat ostatnio zachowywał
się dziwnie. Nie potrafiłam go zrozumieć. Może po prostu odreagowywał
przeprowadzkę. Ale nawet ja, mistrzyni zamartwiania, nie przejęłam się tak tym
wszystkim. Chociaż, czy gdyby nie Harry dzisiaj rano, nie skończyłabym tak jak
Rafał?
Odepchnęłam od siebie czarne myśli i wsiadłam do samochodu.
Prowadził tata, więc jazda do centrum nie zajęła nam miej niż 15 minut.
Zaparkowaliśmy pod Buckingham Palce. Tata poszedł kupić bilety, a ja
zaproponowałam, że pójdę razem z nim. Musiałam ćwiczyć mój angielski.
Zostawiliśmy mamę z Anią i poszliśmy do kas. W drodze chciałam spytać się taty,
co się stało z Rafałem, ale nie miałam odwagi, więc pokonaliśmy ją w ciszy.
Wróciliśmy po dziewczyny i skierowaliśmy się w stronę
długiej kolejki. Wzięłam Anię za rękę, a mama przytuliła się do taty. Może się
jednak pomyliłam, pomyślałam. Stojąc w kolejce wyjęłam telefon i wysłałam do
Rafała sms’a.
Dlaczego
zostałeś w domu? Coś się stało?
- Kasia, schowaj telefon, to
nie ładnie. – upomniał mnie tata.
- Przepraszam. – schowałam
telefon do kieszeni. Znając mojego brata i tak nie odpisze. A jednak! Po chwili moja
komórka zabrzęczała.
Nic
się kurwa nie stało! Zostałem po prostu w domu i od razu wielkie halo.
Odczytałam ukradkiem. Nie
powiem, zdziwiłam się. Już chciałam odpisać, kiedy dostałam drugą wiadomość.
Ty
chcesz wiedzieć, czy mama się pyta?
Wytrzeszczyłam oczy do
telefonu, co zauważył tata i od razu kazał mi go wyłączyć. Kiedy powiedziałam,
że piszę z Rafałem, zrobił podobny wyraz twarzy jak mój i więcej nic nie
powiedział.
- Cio on pise? – Spytała się
Ania. Nachyliłam się do jej ucha i wyszeptałam:
- To ściśle tajne, powiem ci
jak będziemy same. – uśmiechnęłam się pod nosem. Mała uwielbia tajemnice.
Odpisałam Rafałowi ostrożnie dobierając słowa.
Ja.
Ania mi tylko powiedziała, że zostajesz, ale nie miałam czasu żeby wejść i
sprawdzić dlaczego. Coś nie tak?
Odpowiedź dostałam momentalnie. Chłopak chyba siedział na
tym telefonie!
Powiem
ci jak wrócicie. Kup mi sok pomarańczowy!
Coś go musiało porządnie gryźć, jeżeli chciał ze mną
porozmawiać. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy tak poważnie. Odpisałam „OK.” i
wsunęłam telefon do kieszeni.
Kolejka ruszyła i razem z całą grupą weszliśmy do ozdobnego
holu pałacu. Naszym przewodnikiem była młoda dziewczyna. Cieszyłam się, że to
właśnie ona nas oprowadza, nie lubię tych starszych pań, które przez godzinę
opowiadają o dywanie i cholernie przynudzają.
Przechodziliśmy przez poszczególne pomieszczenia. Jedno
szczególnie przykuło moja uwagę. Było bardzo ładne, wyniosłe i dostojne. Na
bordowych ścianach wisiały pozłacane arrasy przedstawiające sceny z biblii. W
rogu pokoju stała duża ozdobna szafa i szufladami wykonana z ciemnego
hebanowego drewna. Przez duże złote okna wpadało dużo światła, przez co pokój
stawał się jaśniejszy.
Z Buckingham Palce
wyszliśmy po dwunastej. Ani nie za bardzo podobało się zwiedzanie. Nie dziwie
się. Małe dziecko w takich miejscach zaczyna się nudzić po pięciu minutach.
Uzgodniliśmy, że wstąpimy do sklepu, po coś do jedzenia, bo lodówka wiała
pustkami.
Rozdzieliliśmy się. Ja poszłam z Anią, a mama z tatą razem.
Anka biegała po całym sklepie wkładając do koszyka wszystko co jej w ręce
wpadło. Kilka razy się sprzeciwiłam jak chciała kupić trutkę na myszy (sama nie
wiem po co) i czekoladę z orzechami. Nie lubię orzechów. Gdy wkładałam sok
pomarańczowy do koszyka, mała spytała się:
- To dla Lafala?
- Em… Tak, to dla niego.
- Powies mi telaz o czym
pisaliście?
Chwilę się zastanowiłam. Jak tu bezpiecznie wybrnąć z
sytuacji? Wpadłam na pewien pomysł.
- Powiem ci, tylko buzia na kłódkę.
To będzie nasza tajemnica, dobrze? – Mała pokiwała głową z błyszczącymi oczami.
– Rafał ma uczulenie. Bardzo dotkliwe
uczulenie, jeżeli wiesz o czym mówię. I wiesz, bardzo się tego wstydzi.
Ania zaczęła się śmiać. Trochę jej nazmyślałam, ale sama
nie widziałam o co mojemu bratu chodzi.
- Tylko pamiętaj… - położyłam
palec na ustach. – Ciii.
- Ciii.. – powtórzyła.
Wzięłam ja za rękę i pomaszerowałyśmy w stronę kas.
Po wyjściu ze sklepu nikt z nas nie miał ochoty na dalsze
zwiedzanie. Rozważaliśmy powrót do domu, albo obiad w jakiejś restauracji. O
dziwo chciałam wracać do Rafała. Nie dawało mi spokoju co go tak męczy.
Popierała mnie Ania, która już była zmęczona, ale ja myślę, że po prostu
chciała zobaczyć wysypkę. Tata się trochę upierał, ale w końcu wsiedliśmy do
samochodu. Usiadłam z przodu i włączyłam radio. „That was The Wanted and Give me
this! Their new album is almost ready! Keep calm and listen to The Wanted!” (tłum. To byli The
Wanted i ich Give me this! Ich nowy album
już prawie gotowy! Uspokójcie się I słuchajcie The Wanted). Byłam z siebie
dumna, że zrozumiałam, bo facet mówił naprawdę szybko.
Podjeżdżając pod dom na końcu ulicy zauważyłam piątkę
chłopaków. Śmiali się i wygłupiali drąc się przy tym niemiłosiernie. Czy to
był…? Tak, to był Harry! Ale nie byłam do końca pewna, nie wzięłam okularów.
- Niezłych mamy sąsiadów. –
podsumowała mama i weszliśmy do domu.
Rafał siedział na podłodze i rysował. RYSOWAŁ?! Boże, mój
braciszek po raz pierwszy nie siedzi przed komputerem z własnej woli! Moją mamę
chyba zatkało tak samo jak mnie. Podeszła do niego i spytała co rysuje. „Nic
takiego” odpowiedział, poczym zgniótł kartkę i schował do kieszeni.
- Głodni? – zapytał tata.
- Zawsze! – zawołała Ania i
wszyscy wzięliśmy się do rozpakowywania toreb z zakupami. Na obiad mieliśmy
zamiar zrobić lasagne. Tata powiedział, że pomoże mnie i mamie, ale znając jego
to pewnie zalegnie na podłodze (wciąż nie mamy mebli) z gazetą w reku i na tym
skończy się jego pomoc. Rafał usiadł w koncie i znowu zaczął rysować. Nie
poznawałam go. Ania usiadła i w ciszy patrzyła co robi brat.
W tym czasie ja z mamą wzięłyśmy się za gotowanie. Na
szczęście meble kuchenne zostały, może nie były w najlepszym stanie, ale w
najbliższym czasie musiałyśmy się tym zadowolić. Ja gotowałam makaron, a ona
doprawiała mięso. Lubię gotować z mamą. Wszystko idzie sprawniej, nie przejmuje
się, że coś źle zrobiłam i jest wyrozumiała.
Po pół godzinie obiad był
gotowy. Tak jak przy śniadaniu usiedliśmy na podłodze. Przez dłuższy czas nikt
nic nie mówił, tylko jadł z zapałem. Uśmiechnęłam się do mamy, a ona
odwzajemniła uśmiech.
- Dobrze gotujecie. –
pochwalił nas tata. – No, to co teraz zamierzamy robić?
- Ja idę do siebie. –
powiedziałam. – Umówiłam się z dziewczynami, że do nich zadzwonię.
- Ja też. – dodał Rafał i
spojrzał na mnie. Przypomniałam sobie, że chciałam z nim pogadać.
- A my, co będziemy robić
mała? – spytała się mama Ani.
- Ulepimy balwana! –
krzyknęła mała i zaczęła skakać.
Posprzątałam talerze i udałam się do siebie do pokoju.
Byłam strasznie ciekawa o co chodzi z Rafałem. Szybko sprawdziłam Skypa, ale
dziewczyn nie było. Usiadłam na parapecie i chwilę wyglądałam przez okno. Na ulicy
znowu zobaczyłam tych samych chłopaków co wcześniej. Byli w moim wieku, może
trochę starsi, ale nie wiele. Upss, chyba mnie zobaczyli. Harry podnosił właśnie rękę i
zaczął energicznie machać. Odmachałam i uśmiechnęłam się. Był naprawdę ładny,
ale pozostała czwórka też urodą nie grzeszyła.
Usłyszałam, że Rafał zamyka
drzwi od swojego pokoju. Jeszcze raz spojrzałam na chłopaków na zewnątrz.
Śmiali się z czegoś i głośno gadali. Ześlizgnęłam się z parapetu i cichaczem wymknęłam się do
pokoju Rafała.
Obiecałam zdjęcie i jest! ^_^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz